Korea Południowa i Stany Zjednoczone rozpoczęły w poniedziałek wspólne manewry wojskowe na Półwyspie Koreańskim. Władze w Pjongjangu ostrzegają, że to „dolewanie oliwy do ognia” wobec napiętej sytuacji w regionie. Korea Południowa odpiera zarzuty, twierdząc, że ćwiczenia odbywają się co roku i mają defensywny charakter.
Południowokoreański prezydent Mun Dze In zapewniał w poniedziałek, że manewry Ulchi Freedom Guardian nie są wymierzone przeciwko jakiemukolwiek z państw, a przygotowania do nich trwały od wielu miesięcy.
Ćwiczenia oparte są m.in. na komputerowych symulacjach zakładających północnokoreański atak nuklearny. W manewrach bierze udział około 50 tys. żołnierzy południowokoreańskich i 17 500 żołnierzy sił USA stacjonujących na Półwyspie Koreańskim, a także żołnierze z Australii, Kanady, Danii i Wlk. Brytanii.
To pierwsze tak duże manewry od czasu wystrzelenia przez Koreę Północną dwóch rakiet dalekiego zasięgu. Pjongjang uznaje je za prowokację, wymierzoną w Koreę Północną. Pentagon podał zaś, że w tym roku w manewrach uczestniczy mniejszy kontyngent sił USA niż zazwyczaj. Na Półwyspie Koreańskim stacjonuje około 28 000 żołnierzy amerykańskich.
Ćwiczenia oparte są m.in. na komputerowych symulacjach zakładających północnokoreański atak nuklearny. W manewrach bierze udział około 50 tys. żołnierzy południowokoreańskich i 17 500 żołnierzy sił USA stacjonujących na Półwyspie Koreańskim, a także żołnierze z Australii, Kanady, Danii i Wlk. Brytanii.
To pierwsze tak duże manewry od czasu wystrzelenia przez Koreę Północną dwóch rakiet dalekiego zasięgu. Pjongjang uznaje je za prowokację, wymierzoną w Koreę Północną. Pentagon podał zaś, że w tym roku w manewrach uczestniczy mniejszy kontyngent sił USA niż zazwyczaj. Na Półwyspie Koreańskim stacjonuje około 28 000 żołnierzy amerykańskich.