Polskiego europosła poparli deputowani z różnych krajów i różnych frakcji, ale zabrakło oficjalnego poparcia największej partii opozycyjnej w Polsce.

Adam Szejnfeld z PO wyraził opinię, że Zdzisław Krasnodębski nie jest godny sprawowania tej funkcji. - Prezentował poglądy polegające na opinii, iż Polska powinna być może wyjść z Unii Europejskiej. To trudno nam głosować na tę kandydaturę - powiedział Szejnfeld.

Zdzisław Krasnodębski wygrał, ale 276 europosłów to nie jest większość czterech największych grup politycznych, a szefowie właśnie tych frakcji - chadeków, socjalistów, liberałów i zielonych - deklarowali po odwołaniu Ryszarda Czarneckiego, że poprą każdego kandydata wystawionego przez konserwatystów. Najwidoczniej część europosłów nie posłuchała sugestii przewodniczących swoich grup.

- Gdyby nie próby oczerniania mnie za plecami, szukania świadectw, jakobym był faszystą, to może ten wynik byłby inny, ale jestem niezwykle usatysfakcjonowany, że pokazaliśmy, że wbrew rozpaczliwym wysiłkom naszej totalnej opozycji jesteśmy w stanie w Unii Europejskiej wygrywać - powiedział Krasnodębski.

Zarzucił też opozycji formułowanie oburzających oskarżeń. - Oni mają poczucie niestety monopolu reprezentowania Polski na zewnątrz w instytucjach europejskich. To głosowanie pokazało, że jest inaczej - dodał nowy wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego.