W środę mija piąta rocznica katastrofy malezyjskiego boeinga nad ogarniętym konfliktem Donbasem.
Malezyjski Boeing 777 leciał z Amsterdamu do Kuala Lumpur. Spadł w okolicy miasta Torez w opanowanym przez prorosyjskich separatystów Donbasie. W katastrofie zginęło 298 osób - pasażerów i członków załogi samolotu.
Początkowo bojówkarze byli przekonani, że zestrzelili samolot ukraińskich sił zbrojnych. Kiedy okazało się, że był to samolot cywilny, separatyści i Rosjanie zaczęli zaprzeczać i oskarżać Ukrainę. Tymczasem z biegiem czasu wypływało coraz więcej dowodów na to, że oprócz separatystów odpowiedzialna za zestrzelenie Boeinga jest również Rosja. Śledztwa prowadzone przez dziennikarzy i międzynarodowe komisje śledcze wykazały, że Boeing był zestrzelony z rosyjskiego systemu przeciwlotniczego Buk. Wskazano nawet konkretną wyrzutnię, z której wystrzelono rakietę.
W wyniku międzynarodowego śledztwa 19 czerwca tego roku śledczy z Holandii oskarżyli 4 osoby o doprowadzenie do zestrzelenia samolotu. Wśród oskarżonych jest Igor Girkin - rosyjski oficer, kierujący w 2014 roku działaniami prorosyjskich bojówkarzy. Śledczy zwrócili się do Rosji o możliwość przesłuchania oskarżonych. Ich proces ma się rozpocząć w przyszłym roku.