Co najmniej trzy osoby zginęły w antytalibskich protestach w Afganistanie. Do demonstracji doszło w miastach na wschodzie kraju.
Trzy osoby zginęły w centrum Dżalalabadu, kiedy talibscy żołnierze otworzyli ogień do protestujących. Afgańczycy chcieli zdjąć z centralnego ronda w mieście flagę talibów i powiesić na tym miejscu flagę Afganistanu. Wtedy doszło do zamieszek. Protesty przechodziły też przez co najmniej trzy inne miasta na wschodzie kraju, ale skala demonstracji nie jest w stanie w żaden sposób zagrozić władzy talibów.
W samym Kabulu na ulice wróciły samochody oraz uliczni sprzedawcy. Mieszkańcy boją się jednak rozmawiać z dziennikarzami, a ci, którzy rozmawiają, mówią, że sytuacja jest bardzo napięta. W innych miastach zdarzają się porwania kobiet czy też aktywistów.
Na drogach dojazdowych do lotniska w Kabulu talibowie rozłożyli posterunki kontrolne. Pojawiają się informacje, że talibowie utrudniają dostęp do lotniska Afgańczykom, którzy mają być ewakuowani przez kraje Zachodu.
Z Kabulu ewakuowano już około 5 tysięcy osób. To zarówno obywatele krajów Zachodu, jak i Afgańczycy, którzy współpracowali w ostatnich latach z żołnierzami, dyplomatami i organizacjami międzynarodowymi. Wyloty samolotów nadzorują żołnierze USA, a ewakuację prowadzi w sumie kilkanaście krajów, w tym także Polska.