Wszyscy uczestnicy nadzwyczajnego posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Rosji opowiedzieli się za uznaniem niepodległości Donbasu - napisał portal Meduza.
W ocenie niezależnych komentatorów uznanie niepodległości separatystycznych regionów Ukrainy: ługańskiego i donieckiego da Moskwie możliwość wprowadzenia wojska na te tereny.
Na początku posiedzenia Rady Bezpieczeństwa, szef administracji prezydenta Rosji Dmitrij Kozak oświadczył: "ani Ukrainie, ani Zachodowi niepotrzebny jest Donbas". Według szefa kremlowskiej administracji, Kijów nie zamierza przywrócić separatystycznych regionów w granice Ukrainy.
Dyrektor FSB, Aleksandr Bortnikow opowiadał o rzekomych grupach dywersyjnych, działających na rosyjsko-ukraińskim pograniczu i o fali uchodźców. Minister obrony, Siergiej Szojgu zarzucił Ukrainie koncentrację żołnierzy i sprzętu wojskowego wzdłuż linii rozgraniczającej oraz gotowość Kijowa do wyposażenia armii w broń jądrową.
Wiceprzewodniczący Rady Państwa, Dmitrij Miedwiediew przypomniał, że w 2008 roku Rosja uznała niepodległość separatystycznych regionów Gruzji: Abchazji i Osetii Południowej i dodał, że tamte doświadczenia pokazują, iż sytuacja będzie się stopniowo uspokajać.
O uznanie niepodległości Donbasu wprost zwrócili się do Władimira Putina - który przewodniczył posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa - szefowa senatu, Walentina Matwijenko, przewodniczący Dumy Państwowej, Wiaczesław Wołodin i sekretarz Rady Bezpieczeństwa, Nikołaj Patruszew.
Prezydent Putin oświadczył, że usłyszał wszystkie opinie i jeszcze w poniedziałek podejmie w tej sprawie decyzję.