Odwołane pociągi, opustoszałe dworce, zakorkowane drogi - tak wygląda dziś Wielka Brytania.
Kolejowi związkowcy chcą podwyżek. Reprezentują między innymi sygnalistów, sprzątaczy, kucharzy i konduktorów - zwykle słabo opłacanych. Ale protestującym nie podobają się też proponowane przez ich szefów reformy, na przykład pomysł zamknięcia wszystkich kas i przeniesienia sprzedaży do Internetu lub automatów. "Minister transportu i minister finansów zostawili swoje odciski palców na problemach kolei i całego społeczeństwa" - mówił Mick Lynch, szef związku RMT.
Premier Johnson przekonuje, że żądania podwyżek będą miały tylko jeden efekt: napędzą spiralę inflacji "Kolosalne inwestycje w kolej, jakie planujemy, będą możliwe tylko dzięki reformom: nie może być tak, że niektóre kasy sprzedają jeden bilet na godzinę" - mówił rano szef rządu.
Sytuację w Londynie utrudnia dodatkowo protest pracowników metra. Przystanki autobusowe stolicy są oblężone. Strajki paraliżują Anglię, Walię i Szkocję. W Irlandii Północnej kolej funkcjonuje normalnie.
To nie koniec. Kolejne protesty zaplanowano na czwartek i sobotę. Ich efekty będą negatywnie wpływać na rozkład jazdy przez cały tydzień. Podróżowanie będzie trudne lub nawet niemożliwe aż do niedzieli włącznie.