Efektowna retoryka, za którą często nie idą czyny i namacalne rezultaty - tak raport podsumowuje politykę rządu Borisa Johnsona ws. oligarchów. "To wstyd, że trzeba było dopiero wojny, by rząd zaczął działać" - czytamy w dokumencie. Główny zarzut to brak pieniędzy pozwalających służbom na skuteczne wyegzekwowanie przepisów skierowanych przeciwko bajecznie bogatym Rosjanom. Sankcje mogą pozostać na papierze.
Problem nie jest nowy. "Ostrzegaliśmy o tym choćby cztery lata temu w raporcie pt. Złoto Moskwy" - przypominał niedawno w rozmowie z Polskim Radiem szef komisji, konserwatysta Tom Tugenhadt. Z kolei Edward Lucas, polityk Liberalnych Demokratów i ekspert od Europy środkowej i wschodniej, otwarcie zarzuca Konserwatystom, że długo zamiatali sprawę pod dywan. "Dochodzenie z 2018 roku było opóźnione, rząd obawiał się konkluzji. A potem zignorował wszystkie rekomendacje" - przekonuje rozmówca Polskiego Radia.
"W tej sprawie działamy zdecydowanie" - zapewnia jednak administracja Borisa Johnsona. Konserwatywny rząd cały czas wydłuża listę sankcji. Wczoraj objął nimi m.in Władimira Potanina, drugiego na liście najbogatszych Rosjan.