Zapisy paktu migracyjnego czynnikiem przyciągającym nielegalną migrację - podkreśla Polska. Takie stanowisko miał przedstawić ambasador Polski przy Unii, Andrzej Sadoś na spotkaniu ze swoimi odpowiednikami z państw członkowskich.
Według unijnych dyplomatów, z którymi rozmawiała brukselska korespondentka Polskiego Radia Beata Płomecka, oprócz Polski sprzeciw zgłosiły Węgry, wstrzymały się od głosu Austria, Czechy i Słowacja. Polski ambasador miał argumentować, że zapisy nie uwzględniają postulatów wielokrotnie zgłaszanych przez Warszawę i nie odpowiadają na kryzys, a przede wszystkim na instrumentalizację migracji.
Andrzej Sadoś miał powiedzieć, że brak właściwej równowagi między odpowiedzialnością a solidarnością będzie czynnikiem przyciągającym nielegalną migrację, prowadząc do zwiększenia liczby migrantów, którzy mają być relokowani na terenie Unii.
Ambasador dodał, że Polska zdecydowanie sprzeciwia się propozycjom opartym na - jak mówił - fałszywym wyborze między relokacją a karami finansowymi. Chodzi o zapisaną w pakcie obowiązkową solidarność - albo kraje zgodą się na relokację migrantów albo będą musiały płacić za każdą nieprzyjętą osobę.
Trzeci wariant, choć uzależniony od woli kraju pod presją migracyjną, to pomoc operacyjna. Ambasador Polski przy Unii miał też podkreślił, że pakt migracyjny jest sprzeczny z wnioskami Rady Europejskiej z grudnia 2016 roku, czerwca 2018 i czerwca 2019 roku. To nawiązanie do konkluzji z unijnych szczytów z udziałem przywódców, w których mowa była o dobrowolności w przyjmowaniu migrantów.