Referendum na Krymie przebiega prawidłowo - tak twierdzi były poseł Samoobrony ze Szczecina Mateusz Piskorski, który jest na półwyspie i obserwuje głosowanie. W niedzielę mieszkańcy Krymu decydują o tym, czy ukraiński półwysep ma stać się rosyjski.
Jak tłumaczy Piskorski, znalazł się tam na prośbę władz autonomii krymskiej. Reprezentuje pozarządową organizację Europejskie Obserwatorium Demokracji i Wyborów.
Piskorski jeździ od lokalu wyborczego do lokalu i jak mówi, zbiera informacje o przebiegu głosowania. Według niego, dotąd nie było uchybień. - Rozmawiamy zarówno z wyborcami, jak i osobami, które są obserwatorami. Wszyscy obserwatorzy są uprawnieni do udziału w procesie liczenia głosów - wyjaśnia.
Piskorski dementuje też doniesienia ukraińskiej telewizji Espreso.tv, która poinformowała, że głosować mogą obywatele Rosji, którzy są zameldowani na Krymie.
- Wszystkie dokumenty zostały bardzo dokładnie sprawdzone. Ponadto dokumenty dotyczące spisu wyborców przygotowywała Centralna Komisja Wyborcza Ukrainy w okresie, kiedy istniała jeszcze podległość. Trudno więc mówić, aby w referendum uczestniczyli obywatele Rosji czy jakiegokolwiek innego kraju - tłumaczy Piskorski.
Według Ukrainy i państw Zachodu, referendum jest nielegalne, a jego wyniki będą nieważne. O rozpisaniu głosowania zdecydowały prorosyjskie władze krymskiej autonomii.
Od kiedy na Ukrainie rządzą zwolennicy integracji z Unią Europejską, rosyjskojęzyczna część ludności półwyspu chce przyłączenia go do Federacji.
Mateusz Piskorski wielokrotnie opowiadał się po stronie Rosji, która dąży do oderwania Krymu. Zarzucał mediom zachodnim brak obiektywizmu. Jak mówił, na temacie się zna, bo często podróżował do krajów byłego ZSRR.
Piskorski jeździ od lokalu wyborczego do lokalu i jak mówi, zbiera informacje o przebiegu głosowania. Według niego, dotąd nie było uchybień. - Rozmawiamy zarówno z wyborcami, jak i osobami, które są obserwatorami. Wszyscy obserwatorzy są uprawnieni do udziału w procesie liczenia głosów - wyjaśnia.
Piskorski dementuje też doniesienia ukraińskiej telewizji Espreso.tv, która poinformowała, że głosować mogą obywatele Rosji, którzy są zameldowani na Krymie.
- Wszystkie dokumenty zostały bardzo dokładnie sprawdzone. Ponadto dokumenty dotyczące spisu wyborców przygotowywała Centralna Komisja Wyborcza Ukrainy w okresie, kiedy istniała jeszcze podległość. Trudno więc mówić, aby w referendum uczestniczyli obywatele Rosji czy jakiegokolwiek innego kraju - tłumaczy Piskorski.
Według Ukrainy i państw Zachodu, referendum jest nielegalne, a jego wyniki będą nieważne. O rozpisaniu głosowania zdecydowały prorosyjskie władze krymskiej autonomii.
Od kiedy na Ukrainie rządzą zwolennicy integracji z Unią Europejską, rosyjskojęzyczna część ludności półwyspu chce przyłączenia go do Federacji.
Mateusz Piskorski wielokrotnie opowiadał się po stronie Rosji, która dąży do oderwania Krymu. Zarzucał mediom zachodnim brak obiektywizmu. Jak mówił, na temacie się zna, bo często podróżował do krajów byłego ZSRR.