Około stu osób uczestniczyło w symbolicznym odsłonięciu Frygi w centrum Szczecina. Siedmiometrowy, żółto-czerwony bąk stoi na placu Zamenhofa.
Rzeźbę autorstwa Maurycego Gomulickiego podświetlało kilka reflektorów. Zebranym mieszkańcom się podoba.
- Wreszcie pojawiła się kolorowa estetyka w mieście. To coś zupełnie innego niż do tej pory w Szczecinie. Mieliśmy nadzieję, że wdrapiemy się z dziećmi na górę, ale jednak nie było tej odwagi - mówili mieszkańcy.
Oprócz Frygi, Gomulicki ma na swoim koncie takie dzieła, jak m.in. pływające piersi w jednej z sopockich marin czy projekt trzymetrowych czerwonych ust stojących w usteckim porcie. Jego najmłodsze "dziecko" ma odwoływać się do szczęśliwych czasów dzieciństwa. Jak mówi liczy na to, że ponad 7-tonowa Fryga wpisze się w miejski krajobraz Szczecina.
- Chciałbym, żeby ludzie ją polubili i zaakceptowali i żeby skończyła się fala absurdalnego hejtu, kiedy zostałem posądzony o to, że jestem cwaniaczkiem z Warszawy, który zarobił jakieś astronomiczne pieniądze. Prawda jest taka, że moje honorarium to 15 procent. Takich projektów robi się jeden lub dwa w roku - tłumaczył Gomulicki.
Miasto zapłaciło za Frygę 200 tysięcy złotych. W tej kwocie mieści się wyprodukowanie rzeźby, jej instalacja oraz gaża dla artysty.
Głównym inicjatorem postawienia Frygi jest Krzysztof "Ked" Olszewski, zastępca dyrektora 13 Muz. Zgodnie z planem co roku w różnych punktach miasta mają powstawać kolejne dzieła sztuki.
- Wreszcie pojawiła się kolorowa estetyka w mieście. To coś zupełnie innego niż do tej pory w Szczecinie. Mieliśmy nadzieję, że wdrapiemy się z dziećmi na górę, ale jednak nie było tej odwagi - mówili mieszkańcy.
Oprócz Frygi, Gomulicki ma na swoim koncie takie dzieła, jak m.in. pływające piersi w jednej z sopockich marin czy projekt trzymetrowych czerwonych ust stojących w usteckim porcie. Jego najmłodsze "dziecko" ma odwoływać się do szczęśliwych czasów dzieciństwa. Jak mówi liczy na to, że ponad 7-tonowa Fryga wpisze się w miejski krajobraz Szczecina.
- Chciałbym, żeby ludzie ją polubili i zaakceptowali i żeby skończyła się fala absurdalnego hejtu, kiedy zostałem posądzony o to, że jestem cwaniaczkiem z Warszawy, który zarobił jakieś astronomiczne pieniądze. Prawda jest taka, że moje honorarium to 15 procent. Takich projektów robi się jeden lub dwa w roku - tłumaczył Gomulicki.
Miasto zapłaciło za Frygę 200 tysięcy złotych. W tej kwocie mieści się wyprodukowanie rzeźby, jej instalacja oraz gaża dla artysty.
Głównym inicjatorem postawienia Frygi jest Krzysztof "Ked" Olszewski, zastępca dyrektora 13 Muz. Zgodnie z planem co roku w różnych punktach miasta mają powstawać kolejne dzieła sztuki.
Rzeźbę autorstwa Maurycego Gomulickiego podświetlało kilka reflektorów. Zebranym mieszkańcom się podoba.