Komisja Europejska chce ograniczenia połowów dorsza w Bałtyku. Unijni urzędnicy przedstawili w środę propozycję tzw. kwot połowowych na przyszły rok.
Rybacy i ekolodzy od lat alarmują, że dorsze są coraz chudsze i jest ich coraz mniej. Zwiększenia ochrony gatunku domagał się także polski Minister Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej. Przekonywał do tego unijnych komisarzy i ministrów państw basenu Morza Bałtyckiego. Zwłaszcza w te wakacje, gdy Unia Europejska zniosła okres ochronny dorsza i zezwoliła poławiać go w okresie tarła. Teraz brukselscy urzędnicy zmienili politykę. Proponują, by w zamian za zmniejszenie kwot połowowych, rybacy dostawali rekompensaty finansowe. Czy tak się stanie i ile ostatecznie dorsza będą mogli wyłowić - zdecydują o tym ministrowie państw unijnych, odpowiedzialni za rybołówstwo. Debata na ten temat ma się odbyć w październiku.
O tym, że dorszom grozi zagłada polscy rybacy alarmują od lat. W 2013 roku oflagowali kutry i stali na redach. Według nich, Skandynawowie masowo odławiają pokarm tych ryb, czyli śledzie i szproty. Niektórzy eksperci są natomiast zdania, że winne są zmiany klimatyczne. W Bałtyku nie zachodzi wymiana wód głębinowych i przy dnie, gdzie żyją dorsze, brakuje tlenu. Jeszcze inni, że morze jest zbyt zanieczyszczone.
Według unijnych limitów, w tym roku rybacy mogą wyłowić prawie 54 tys. ton dorszy, z czego około 23 proc. - polscy rybacy.