"Ubolewamy, ale też kibicujemy prezydentowi" - w takich słowach miejscy radni opisują zamieszanie wokół szczecińskiej spalarni śmieci. Komornik zajął jej nieruchomość po tym, jak wcześniej zajął jej konta bankowe.
To w związku z wyrokiem sądu, zgodnie z którym gminna spółka powinno oddać pierwszemu wykonawcy inwestycji - Mostostalowi Warszawa - tzw. gwarancję, która to kwota wraz z odsetkami wynosi obecnie ponad 38 milionów złotych.
Jak mówiła w "Kawiarence politycznej" Radia Szczecin" Renata Łażewska, radna Bezpartyjnych, w zajęciu nieruchomości nie ma nic dziwnego.
- Komornik zajął jeden z budynków i jest to standardowa procedura. Tak się dzieje w takich sytuacjach. Ubolewamy nad tym, że sąd właściwie rozpatrywał sprawę bardzo wąsko. Brał pod uwagę tylko i wyłącznie wynikające z umowy kwestie dotyczące gwarancji i karze je oddać - mówiła Łażewska.
Pieniądze z gwarancji, których chce Mostostal, miał otrzymać podwykonawca. To normalna procedura - przekonywała radna Koalicji Obywatelskiej, Dominika Jackowski.
- W pierwszej kolejności miasto wypłaca pieniądze podwykonawcy. I jeżeli to zrobiło, to ja rozumiem to w ten sposób, że Doraco faktycznie te prace wykonało i za nie należała się taka a nie inna kwota zapłaty - mówiła Jackowski.
Władze spalarni liczą, że przed Sądem Najwyższym uda się unieważnić wyrok, który nakazuje oddać pieniądze. Szefostwo ZUO ma też nadzieję, że w innej sądowej sprawie uzyska odszkodowanie od Mostostalu na ponad 200 mln zł. Z kolei pierwszy wykonawca upomniał się o kolejne 90 milionów złotych. Obydwie sprawy sąd zdecydował się połączyć, ale nie ma jeszcze terminu pierwszego posiedzenia.
Radny Prawa i Sprawiedliwości Witold Dąbrowski mówił, że liczy na pozytywne rozwiązanie sprawy.
- Mam nadzieję, że pan prezydent, jako prawnik, ma rację twierdząc, że w Sądzie Najwyższym ten proces jesteśmy w stanie wygrać. Będę panu prezydentowi bardzo kibicował - mówił Dąbrowski.
Szczecińska spalarnia śmieci została oddana do użytku pod koniec grudnia 2017 roku. Kosztowała około 740 milionów złotych.
Jak mówiła w "Kawiarence politycznej" Radia Szczecin" Renata Łażewska, radna Bezpartyjnych, w zajęciu nieruchomości nie ma nic dziwnego.
- Komornik zajął jeden z budynków i jest to standardowa procedura. Tak się dzieje w takich sytuacjach. Ubolewamy nad tym, że sąd właściwie rozpatrywał sprawę bardzo wąsko. Brał pod uwagę tylko i wyłącznie wynikające z umowy kwestie dotyczące gwarancji i karze je oddać - mówiła Łażewska.
Pieniądze z gwarancji, których chce Mostostal, miał otrzymać podwykonawca. To normalna procedura - przekonywała radna Koalicji Obywatelskiej, Dominika Jackowski.
- W pierwszej kolejności miasto wypłaca pieniądze podwykonawcy. I jeżeli to zrobiło, to ja rozumiem to w ten sposób, że Doraco faktycznie te prace wykonało i za nie należała się taka a nie inna kwota zapłaty - mówiła Jackowski.
Władze spalarni liczą, że przed Sądem Najwyższym uda się unieważnić wyrok, który nakazuje oddać pieniądze. Szefostwo ZUO ma też nadzieję, że w innej sądowej sprawie uzyska odszkodowanie od Mostostalu na ponad 200 mln zł. Z kolei pierwszy wykonawca upomniał się o kolejne 90 milionów złotych. Obydwie sprawy sąd zdecydował się połączyć, ale nie ma jeszcze terminu pierwszego posiedzenia.
Radny Prawa i Sprawiedliwości Witold Dąbrowski mówił, że liczy na pozytywne rozwiązanie sprawy.
- Mam nadzieję, że pan prezydent, jako prawnik, ma rację twierdząc, że w Sądzie Najwyższym ten proces jesteśmy w stanie wygrać. Będę panu prezydentowi bardzo kibicował - mówił Dąbrowski.
Szczecińska spalarnia śmieci została oddana do użytku pod koniec grudnia 2017 roku. Kosztowała około 740 milionów złotych.