Prokuratura zarzuca szczecińskiej ginekolożce, że sprzedała sześciu kobietom środki powodujące poronienie. Lekarka nie przyznaje się do stawianych jej zarzutów.
Akt oskarżenia obejmuje sześć czynów - mówi rzecznik Prokuratury Regionalnej w Szczecinie Marcin Lorenc.
- Przedmiotem każdego z tych czynów jest pomocnictwo do przerwania ciąży w celu osiągnięcia korzyści majątkowej. - tłumaczy Lorenc.
Jak wyjaśniał prokurator Lorenc, te sześć czynów to sześć przypadków kobiet w ciąży - śledczy ustalili, że chodziło o sprzedawanie środka poronnego. Rzecznik zaznaczył, że w żadnym z tych przypadków kobiety nie były ofiarami przestępstwa, nie znajdowały się w trudnej sytuacji, a urodzenie dziecka nie zagrażało ich życiu. Prokurator Lorenc podkreślił, że kobiety, o których mowa, nie podlegają odpowiedzialności karnej.
- Żadna z tych kobiet nie będzie odpowiadała przed sądem jako oskarżony - dodaje Lorenc.
O sprawie doktor Marii Kubisy zrobiło się głośno, gdy CBA na polecenie prokuratury zabrało z jej gabinetu dokumentację medyczną pacjentek. Jak mówiła mediom, sięgała ona 1996 roku i były w niej dane wrażliwe.
Pełnomocnik lekarki mecenas Rafał Gawęcki powiedział mi, że nie miał jeszcze możliwości zapoznać się z aktem oskarżenia. Sama lekarka nie przyznaje się do stawianych jej zarzutów. Do sprawy będziemy wracać.
- Przedmiotem każdego z tych czynów jest pomocnictwo do przerwania ciąży w celu osiągnięcia korzyści majątkowej. - tłumaczy Lorenc.
Jak wyjaśniał prokurator Lorenc, te sześć czynów to sześć przypadków kobiet w ciąży - śledczy ustalili, że chodziło o sprzedawanie środka poronnego. Rzecznik zaznaczył, że w żadnym z tych przypadków kobiety nie były ofiarami przestępstwa, nie znajdowały się w trudnej sytuacji, a urodzenie dziecka nie zagrażało ich życiu. Prokurator Lorenc podkreślił, że kobiety, o których mowa, nie podlegają odpowiedzialności karnej.
- Żadna z tych kobiet nie będzie odpowiadała przed sądem jako oskarżony - dodaje Lorenc.
O sprawie doktor Marii Kubisy zrobiło się głośno, gdy CBA na polecenie prokuratury zabrało z jej gabinetu dokumentację medyczną pacjentek. Jak mówiła mediom, sięgała ona 1996 roku i były w niej dane wrażliwe.
Pełnomocnik lekarki mecenas Rafał Gawęcki powiedział mi, że nie miał jeszcze możliwości zapoznać się z aktem oskarżenia. Sama lekarka nie przyznaje się do stawianych jej zarzutów. Do sprawy będziemy wracać.