Zachodniopomorscy rolnicy zakończyli poniedziałkowy protest na trasach regionu. Od rana manifestowali na krajowej "szóstce" i "dziesiątce". Utrudnienia trwały kilka godzin.
Rolnicy opuścili też drogę nr 10. Nie dojechali do Wałcza i teraz wracają do swoich gospodarstw.
W Szczecinie utrudnienia trwały 2,5 godziny. Do godz. 17 zakorkowana była Trasa Zamkowa w kierunku centrum miasta.
Organizatorzy protestu zapowiadają jednak, że we wtorek także wyjadą na szczecińskie ulice. Prawdopodobnie znów ruszą też na drogi krajowe.
Oficjalnie rolnicy, którzy wyjechali swoimi ciągnikami na krajową "dziesiątkę" nie nazywają swojej akcji protestem. - To jest pięć maszyn rozstawionych co 200 metrów. Naszą intencją nie jest blokada - tłumaczył Edward Kosmal, przewodniczący komitetu protestacyjnego.
Uczestnicy przejazdu głośno mówili jednak, o co im chodzi. - Gdyby minister chciał, to przyjechałby i zobaczył, którą ziemię uprawiają obcokrajowcy - stwierdził jeden z rolników.
Inni wskazywali, że mają określony cel przejazdu. - Jadą na zakupy do Wałcza. Z prędkością maksymalnie 10-15 kilometrów na godzinę - dodawali związkowcy.
Rolnicy z okolic Stargardu Szczecińskiego dołączyli do protestu, ponieważ sprzeciwiają się wykupywaniu ziemi z Agencji Nieruchomości Rolnych na obecnych zasadach. Według nich, w przetargach organizowanych przez Agencję startują podstawione osoby, które kupione grunty przekazują zagranicznym inwestorom.
Rolnicy domagają się m.in. odwołania dyrektora szczecińskiego oddziału ANR - Adama Poniewskiego.