Posłowie przyjęli poprawki Senatu. Najważniejsza z nich zakłada, że działki mniejsze niż 1/3 ha nie będą objęte nowymi, restrykcyjnymi przepisami.
Głównym założeniem ustawy jest wstrzymanie sprzedaży państwowych działek rolnych na pięć lat. Nowe prawo ograniczy też prywatny obrót ziemią. Grunty rolne będzie mógł kupić tylko ten, kto m.in. sam prowadzi gospodarstwo i ma wykształcenie rolnicze. Wyjątkami są kościół i związki wyznaniowe.
Według opozycji ustawa wyklucza z rynku ponad 30 mln Polaków i narusza zasadę równości. Z kolei rządu uważa, że restrykcyjne prawo jest potrzebne, bo dotąd ziemię skupowały podstawione osoby i wyprzedawały zagranicznym spółkom.
Ustawa trafi teraz do podpisu przez Prezydenta RP. Przepisy mają wejść w życie do końca miesiąca, bo 1 maja kończy się moratorium na zakup polskiej ziemi przez cudzoziemców.
Nim doszło do głosowania w Sejmie - posłowie przeprowadzili gorącą debatę.
Ustawa ma dwa główne cele. Ma chronić polską ziemię rolniczą. Wprowadza również rozwiązania próbujące znaleźć równowagę między rolniczym wykorzystywaniem przestrzeni produkcyjnej, a przeznaczaniem gruntów na inne, nierolnicze cele - mówi Jan Ardanowski z PiS.
Poseł Bartosz Jóźwiak z Kukiz'15 stwierdził, że poprawki Senatu nie zmieniły samego kształtu ustawy, a jej zapisy będą szkodzić, a nie pomagać rolnikom. - Nadal dość nieudolnie chroni polską ziemię, ale jednocześnie ingeruje w prawo dysponowania własnością prywatną. W tym aspekcie jest szkodliwa dla rolników - podsumował Jóźwiak.
Podobne zdanie na temat ustawy ma klub PSL. - Ta ustawa nie pozwala rolnikom indywidualnym powiększać swoich gospodarstw w oparciu o państwowe grunty, by być konkurencyjnym na rynku - zauważył poseł Mirosław Maliszewski.
- Realizujecie wizję państwa silnego poprzez uwłaszczanie, a jest zupełnie odwrotnie. Państwo polskie jest silne wtedy, gdy własność prywatna jest silna i jest w rękach ludzi. Poniesiecie tego konsekwencje - dodał Zbigniew Ajchler z PO.