O tym, kto zostanie szefem Rady powinni zdecydować przywódcy krajów członkowskich na rozpoczynającym się w czwartek dwudniowym, unijnym szczycie.

Teraz każdy scenariusz jest możliwy. Jacek Saryusz-Wolski, nie będąc w PO może pozostać w europejskiej chadecji, tylko że ona wraz z europejskimi liberałami poparła Donalda Tuska, którego mandat - jak precyzują zapisy traktatowe - jest odnawialny. I to on ma teraz największe szanse na wybór, szanse Jacka Saryusz-Wolskiego są minimalne. Niepisaną zasadą jest, że Rada Europejska wybiera szefa ze swojego grona, a zatem może to być obecny, lub były prezydent, lub premier. Nigdzie tego nie zapisano, ale trudno sobie wyobrazić, by szefowie państw i rządów zgodzili się, by ich pracami kierował europoseł.

- Kapitan drużyny w piłce ręcznej nie może być kapitanem drużyny futbolowej - skomentował jeden z europosłów z grupy chadeków Siegfried Muresan.

Do wyboru przewodniczącego Rady nie jest potrzebna jednomyślność, wystarczy większościowe poparcie, które - jeśli wierzyć zapewnieniom europejskich chadeków i liberałów - ma wciąż Donald Tusk. Ale jego wybór przy sprzeciwie Polski byłby precedensem i to z kolei jest słabością tego kandydata.

Z niektórych unijnych krajów napływają sygnały, że są one niechętne do wchodzenia w wewnętrzny spór Polski. Boją się, że kiedyś spotka je to samo, czyli wybór kandydata wbrew własnemu rządowi. Nie jest też wykluczone, że w tej sytuacji pojawi się trzeci kandydat z innego kraju.