Tymczasem w Daily Telegraph jeden z konserwatywnych zwolenników twardego Brexitu ostrzegł premier, że jeśli pójdzie ona na zbyt duży kompromis z Brukselą, zostanie obalona w wyniku buntu we własnej partii. Jeden z członków rządu mówi gazecie anonimowo, że dyplomata oświadczył, iż niewielkie są szanse na pobrexitową umowę specjalnie "skrojoną pod życzenie Londynu".

Jest zatem mało prawdopodobne, by brytyjscy przedsiębiorcy mieli uprzywilejowany dostęp do europejskich rynków jeśli Wielka Brytania wyjdzie z unii celnej.

"Byłem zaskoczony, że przyznał, jak zła jest sytuacja" - mówi dziennikowi jeden z polityków.

Times pisze, że według doradcy Theresy May, odgrywającego w negocjacjach kluczową rolę, Londyn prawdopodobnie będzie musiał wybrać między pozostaniem w unii celnej bez wpływu na kształtowanie jej regulacji, lub podstawową umowę handlową bez preferencji dla przedsiębiorców z Wysp. Oznacza to gorsze warunki niż obecnie. Przeciw temu drugiemu rozwiązaniu protestuje większość przedstawicieli biznesu.

W poniedziałkowym artykule dla Daily Telergaph Jacob Ress-Mogg, przywódca skrzydła twardych brexitowców, wysyła premier ostrzeżenie: "Theresa May złożyła w sprawie Brexitu wiele obietnic, teraz musi ich dotrzymać".

Polityk deklaruje, że Brexit to dla kraju szansa i ostrzega, że jeśli premier wybierze zbyt miękki wariant wyjścia ze Wspólnoty - np. pozostając w unii celnej - spotka się z rebelią we własnej partii. Rebelią, która obali jej gabinet.

Media na Wyspach donoszą, ze wewnątrz stronnictwa trwają przygotowania do ewentualnych wyborów następcy lub następczyni Theresy May. W piątek premier spotyka się z podzielonymi członkami swego rządu by próbować wypracować kompromis. Na Wyspach uważane jest to za spotkanie ostatniej szansy.

W poniedziałek rano w brytyjskich mediach pojawiły się doniesienia, że Theresa May przedstawi swoim ministrom nową wizję stosunków celnych ze Wspólnotą. Dotychczas był to kluczowy problem w rokowaniach - zarówno wewnątrz partii, jak i tych z Brukselą.