Po interwencji ambasady RP w Waszyngtonie stacja napisała: "Na pasku zamieściliśmy napis, że deportowany nazista był strażnikiem w "polskim obozie śmierci". Był to obóz śmierci w okupowanej przez Niemców Polsce, a nie polski obóz". Ambasada RP w Waszyngtonie podziękowała za poprawkę. "Ważne jest, by używać precyzyjnego języka" - napisała na swoim twitterze.
Jakiv Palij urodził się w przedwojennej Polsce. W 1941 roku na ochotnika wstąpił do SS. Szkolił się w nazistowskim obozie Trawniki. Po wojnie, zatajając swoją tożsamość, w 1949 roku trafił do Stanów Zjednoczonych, gdzie uzyskał obywatelstwo.
Na początku 2000 roku została ujawniona jego zbrodnicza przeszłość. Od tego momentu Stany Zjednoczone próbowały go deportować do Niemiec. Jednak prokuratura niemiecka wielokrotnie odmawiała przyjęcia Jakiva Palija, twierdząc, że nigdy nie był niemieckim obywatelem i że nie ma wystarczających dowodów jego zbrodni.
Dopiero liczne interwencje amerykańskich polityków spowodowały, że Niemcy zgodziły się przyjąć byłego esesmana. Nadal jednak nie wiadomo, czy niemiecka prokuratura oskarży go o współudział w zamordowaniu wielu tysięcy więźniów. Już raz prokuratura w Wurzburgu umorzyła śledztwo wobec niego, z braku wystarczających dowodów.