Opustoszałe ulice francuskich miast kontrolują patrole policji i żandarmerii.
Najnowszy bilans to sto czterdzieści osiem zgonów i ponad sześć tysięcy sześćset zachorowań.
Policja kontroluje kierowców i pieszych pytając, dlaczego ci wyszli z domów. Prawo do tego mają tylko pracownicy służby zdrowia, dziennikarze, osoby szukające pomocy lekarskiej i spieszące do pracy, której nie mogą wykonać na odległość - na przykład mechanicy samochodowi czy piekarze. Muszą jednak mieć poświadczenia pracodawców na blankietach ministerstwa spraw wewnętrznych.
Szef resortu Christophe Castaner poinformował, że zmobilizowano ponad sto tysięcy policjantów i żandarmów, by kontrolowali terytorium kraju. Zalecił też, aby spacery z psami ograniczyć do minimum i tylko pojedyńczo, podobnie jak uprawianie sportu.
Przed sklepami spożywczymi do południa do wprowadzenia nowych przepisów kłębiły się tłumy. Ludzie wykupywali nie tylko żywność. Sprzedaż mleka wzrosła o pięćdziesiąt procent, ryżu i mąki o sto procent, a największym popytem cieszył się papier toaletowy - niemal czterysta siedemdziesięcioprocentowy wzrost sprzedaży.
Tłoczno było na dworcach, mimo odwołania licznych połączeń kolejowych. Ludzie, którzy mogą wykonywać tele-pracę uciekają na wieś do rodziców i dziadków albo do swoich wiejskich domków.