Brytyjski premier Boris Johnson, po przezwyciężeniu koronawirusa, wrócił do pracy na Downing Street i do pełnienia obowiązków.
Brytyjski premier po raz pierwszy od prawie miesiąca wystąpił publicznie. W oświadczeniu wygłoszonym sprzed siedziby na londyńskiej Downing Street powiedział, że Wielka Brytania "powoli zaczyna odwracać kartę w walce z Covid-19", ale jednocześnie ostrzegł, że na razie nie ma mowy o zniesieniu ograniczeń.
- Jesteśmy w momencie najwyższego ryzyka - mówił na Downing Street brytyjski premier. Ostrzegł ich, że choć kraj właśnie "spłaszcza krzywą" zachorowań i udało się uniknąć przeciążenia służby zdrowia, to jest za wcześnie na poluzowanie kwarantanny.
Premier Boris Johnson ostrzegł, że mieszkańcy Glasgow, Londynu czy Belfastu muszą utrzymać dyscyplinę, bo inaczej znów wzrośnie liczba zgonów, a gospodarka ucierpi jeszcze bardziej.
- To moment, w którym razem zaczynamy przyciskać przeciwnika do ziemi. Moment szansy, moment na wykorzystanie naszej przewagi. Ale co za tym idzie, to również moment maksymalnego ryzyka - powiedział premier i dodał, że chce otworzyć gospodarkę tak szybko jak się da, ale nie zgodzi się, by zmarnować dotychczasowe postępy i ryzykować drugą falę epidemii.
Przed miesiącem u Borisa Johnsona zdiagnozowano Covid-19. Początkowo był leczony w domu, ale jego stan się pogorszył i trafił na tydzień do szpitala. Spędził trzy dni na oddziale intensywnej terapii. Po opuszczeniu szpitala przebywał w swoim wiejskim domu i nie prowadził żadnej aktywności rządowej. Jedynie w ubiegłym tygodniu rozmawiał z królową Elżbietą II i amerykańskim prezydentem Donaldem Trumpem, odbył też kilka spotkań z ministrami.
Według ostatnich danych, w Wielkiej Brytanii z powodu koronawirusa zmarło 20 tysięcy 732 osób, tylko w niedzielę 413.