Rzecznik generalny unijnego Trybunału Sprawiedliwości ogłosi w czwartek opinię w sprawie skargi Polski i Węgier na przepisy o delegowaniu pracowników. Dla Polski, która wysyła najwięcej pracowników za granicę, to sprawa kluczowa.
Warszawa obawia się, że zmiana zasad spowoduje wzrost kosztów i biurokracji i sprawi, że delegowanie stanie się nieopłacalne.
Zaskarżone przez Polskę i Węgry przepisy ograniczają delegowanie pracowników do 12 miesięcy z możliwością wydłużenia o pół roku. Przewidują też, że pracownicy otrzymają nie tylko płace minimalne obowiązujące w krajach, do których zostali wysłani, ale też wszystkie dodatki socjalne.
W tej sprawie odbyła się w marcu rozprawa podczas której Polska i Węgry zażądały unieważnienia zaostrzonych przepisów o delegowaniu pracowników. Argumentowały, że zmienione przepisy naruszają swobodę świadczenia usług, utrudniają konkurencję, pogłębiają podziały wśród państw członkowskich.
- Za zaskarżoną przez nas dyrektywą stoją jednak cele protekcjonistyczne i cel ochrony rynku pracy państw z Europy Zachodniej - powiedział podczas rozprawy pełnomocnik polskiego rządu Bogusław Majczyna.
Warszawa i Budapeszt mówią, że Europa Zachodnia boi się tańszej konkurencji z naszego regionu.
- Politycznym celem było pozbycie się pracowników delegowanych z rynków krajów, gdzie pensje są wyższe - dodał w Trybunale pełnomocnik węgierskiego rządu.
Z kolei przedstawiciele Unijnej Rady, Europarlamentu, także Niemcy, Francja, Szwecja, Holandia i Austria argumentowały, że chodzi o walkę z dumpingiem socjalnym i uczciwe warunki konkurencji.
Zaskarżone przez Polskę i Węgry przepisy ograniczają delegowanie pracowników do 12 miesięcy z możliwością wydłużenia o pół roku. Przewidują też, że pracownicy otrzymają nie tylko płace minimalne obowiązujące w krajach, do których zostali wysłani, ale też wszystkie dodatki socjalne.
W tej sprawie odbyła się w marcu rozprawa podczas której Polska i Węgry zażądały unieważnienia zaostrzonych przepisów o delegowaniu pracowników. Argumentowały, że zmienione przepisy naruszają swobodę świadczenia usług, utrudniają konkurencję, pogłębiają podziały wśród państw członkowskich.
- Za zaskarżoną przez nas dyrektywą stoją jednak cele protekcjonistyczne i cel ochrony rynku pracy państw z Europy Zachodniej - powiedział podczas rozprawy pełnomocnik polskiego rządu Bogusław Majczyna.
Warszawa i Budapeszt mówią, że Europa Zachodnia boi się tańszej konkurencji z naszego regionu.
- Politycznym celem było pozbycie się pracowników delegowanych z rynków krajów, gdzie pensje są wyższe - dodał w Trybunale pełnomocnik węgierskiego rządu.
Z kolei przedstawiciele Unijnej Rady, Europarlamentu, także Niemcy, Francja, Szwecja, Holandia i Austria argumentowały, że chodzi o walkę z dumpingiem socjalnym i uczciwe warunki konkurencji.