We wtorek unijna narada ministerialna na temat wieloletniego budżetu Wspólnoty na lata 2021-2027 oraz funduszu odbudowy po pandemii wywołanej koronawirusem.
Duże różnice zdań w Unii sprawiają, że nie jest spodziewany przełom i już mówi się o możliwym kolejnym szczycie w przyszłym miesiącu.
Podstawą do negocjacji jest propozycja Komisji Europejskiej sprzed kilku tygodni. Bruksela zaproponowała fundusz odbudowy w wysokości 750 miliardów euro z czego pół biliona to mają być granty, reszta niskooprocentowane pożyczki. To wywołuje spory w Unii, bo kraje północy stawiają wyłącznie na kredyty, południe chce bezzwrotnych dotacji. Różnice zdań pojawiają się też co do wysokości funduszu odbudowy, a także unijnego budżetu po 2020 roku. "Negocjacje są trudne i skomplikowane, a rozbieżności ogromne" - tak miał powiedzieć za zamkniętymi drzwiami szef Rady Europejskiej Charles Michel na spotkaniu z liderami grup w Europarlamencie.
W funduszu odbudowy Komisja Europejska przewidziała dla Polski 64 miliardy euro, co jest trzecią co do wielkości pulą pieniędzy w Unii po Włoszech i Hiszpanii. Z tej puli 37 i pół miliarda euro to mają być bezzwrotne granty. Projekt przyszłego unijnego budżetu jest w większości oparty na lutowej propozycji. Dla Polski przewidziano w niej prawie 94 miliardy euro, z czego 66 miliardów na politykę spójności.