Burger i cola, zamiast barszczu z uszkami oraz 20 stopni ciepła, zamiast zimowego chłodu. Tak Święta w Pakistanie spędza Marcin Yeti Tomaszewski ze Szczecina.
Wytyczyli i utknęli, bo najbliższy lot powrotny mają po Świętach.
W kraju islamskim życie w tym czasie toczy się zupełnie normalnie, ale Święta naszych rozmówców się odbyły, choć w niecodziennym miejscu... i z oryginalnym - jak na Wigilię - menu, mówi Yeti: - Burger z colą w Steak Housie, nie próbowaliśmy nikomu wytłumaczyć, jaki dziś dzień celebrujemy. Po tym posiłku, połączyliśmy się z naszymi najbliższymi i składaliśmy życzenia.
W drodze powrotnej do hotelu, Damian zauważył jednak, że jedna z uliczek była ozdobiona światełkami: - Okazało się, że miejscowa ludność mniejszości chrześcijańskiej właśnie świętowała Wigilię Bożego Narodzenia. Był tam mały kościółek, zagroda z takimi bożonarodzeniowymi symbolami. Zostaliśmy poczęstowani ciastem, porozmawialiśmy chwilę. To był bardzo miły akcent.
Alpiniście wyruszyli do Pakistanu pod koniec listopada. Przy - 30 stopniach, spędzili 20 dni w namiocie podwieszonym do pionowej ścianie, by wytyczyć nową drogę.
Celem miała być wysoka na około tysiąc metrów ściana Shipton Spire, ale ten cel w trakcie ekspedycji się zmienił. Śmiałkowie wytyczyli 800-metrową trasę na ścianie Uli Biaho Gallery, w dolinie Trango.
Yeti i Bielecki nazwali ja „Frozen fight club”. To pierwsza taka wyprawa w warunkach zimowych w historii. Alpiniści wrócą do domów w poniedziałek.