Ambasador RP na Ukrainie Bartosz Cichocki poinformował, że poniedziałkowa noc w Kijowie minęła nadzwyczaj spokojnie.
Dyplomata poinformował też, że polska placówka w Kijowie jest otwarta i stara się obsługiwać polskich obywateli, posiadaczy Karty Polaka, obywateli państw unijnych i inne dyplomacje zwracające się o pomoc.
Ambasador relacjonował na antenie Polskiego Radia 24, że ostatnia noc była "niespodziewanie spokojna, w stosunku do tego, co było zapowiadane, tego, co mogło się stać". Dodał, że ogłoszono dwa alarmy bombowe - pierwszy w nocy, a drugi rano.
Bartosz Cichocki poinformował, że największym problemem w codziennym życiu w Kijowie jest brak dostaw do sklepów. Przypomniał, że wczoraj - gdy trwały rozmowy na granicy Ukrainy z Białorusią - sklepy w Kijowie były otwarte. "Można było uzupełnić swoje zapasy. Tworzą się kolejki, bardzo wiele osób chciało z tego skorzystać i jeszcze artykuły spożywcze, chemia gospodarcza, to wszystko było. Natomiast pytanie jest, co będzie, kiedy przedwojenne dostawy się zakończą" - stwierdził.
Ambasador wskazał, że mieszkańcy mają dostęp do wody i prądu, działają sieci komórkowe. Poinformował, że godzina policyjna obowiązuje od późnego popołudnia do rana. "Na mieście pojawili się ludzie, piesi, samochody" - opisywał. Zaznaczył jednocześnie, że "to jest promil tego, czym żył Kijów przed wojną". Wskazał, że w stolicy Ukrainy jest też "takie poczucie względnego bezpieczeństwa dzięki temu, że bardzo gęsto na mieście rozstawione są patrole obrony terytorialnej, uzbrojonej". Patrole wyłapują między innymi dywersantów i chuliganów. "To daje takie poczucie, że państwo ukraińskie, społeczeństwo ukraińskie zapewnia jakiś poziom bezpieczeństwa" - podsumował dyplomata.
Gość Polskiego Radia 24, podkreślił, że dziś mamy do czynienia z zupełnie innymi ukraińskimi siłami zbrojnymi, niż 8 lat temu, gdy Rosja bezprawnie zaanektowała Krym. Wskazał, że zmieniły się morale żołnierzy, a armia została oczyszczona z rosyjskiej agentury. "Inne służby, w tym policja, Gwardia Narodowa, straż pożarna, które odgrywają ogromną dzisiaj rolę, oni nie oddadzą za darmo centymetra ziemi" - zaznaczył.
Ambasador dodał, że w Kijowie rozgrywają się sceny, które mogą Polakom przywoływać obrazy z Powstania Warszawskiego. "Tutaj w bramach ulicznych czasem widzimy patrole, w zasadzie dzieci. Dla Polaka to są obrazy z Powstania Warszawskiego. Tutaj - od dziecka do staruszki- każdy jest gotów oddać życie za swoją ojczyznę. To niedobrze wróży państwu rosyjskiemu" - ocenił.
Dyplomata dodał, że na ulicach pojawiają się również dywersanci. "To są ludzie, którzy nie zdają egzaminu, są zdrajcy" - podkreślił. Takie osoby są wyłapywane w Kijowie.
Bartosz Cichocki poinformował, że polska ambasada w Kijowie udziela pomocy osobom zwracającym się o pomoc. Zaznaczył, że ze względu na obecną sytuację nikt nie przychodzi do placówki, a kontakt odbywa się drogą telefoniczną i mailową.
Ambasador podkreślił, że telefony konsuli dyżurnych działają i starają się oni w tych trudnych warunkach pomagać. Na antenie Polskiego Radia 24 zwrócił się z apelem do osób potrzebujących pomocy na Ukrainie. "Apeluję o korzystanie z tych publicznie dostępnych telefonów albo adresów mailowych, niedzwonienie do nas na jakiś prywatnych komunikatorach, bo tak się nie da pomóc nikomu" - zaznaczył.
Ambasador poinformował, że na Ukrainie - według systemu Odyseusz - znajduje się około kilkuset, bliżej tysiąca obywateli Polski. Większość z nich jest na zachodzie kraju. Dyplomata dodał, że zdecydowana większość osób posiadających Kartę Polaka wyjechała z Ukrainy.
Ogromny konwój wojsk rosyjskich zbliża się do Kijowa. Według kolejnych zdjęć satelitarnych firmy Maxar, kolumna pojazdów wojskowych może mieć nawet 64 kilometry długości.
Ambasador relacjonował na antenie Polskiego Radia 24, że ostatnia noc była "niespodziewanie spokojna, w stosunku do tego, co było zapowiadane, tego, co mogło się stać". Dodał, że ogłoszono dwa alarmy bombowe - pierwszy w nocy, a drugi rano.
Bartosz Cichocki poinformował, że największym problemem w codziennym życiu w Kijowie jest brak dostaw do sklepów. Przypomniał, że wczoraj - gdy trwały rozmowy na granicy Ukrainy z Białorusią - sklepy w Kijowie były otwarte. "Można było uzupełnić swoje zapasy. Tworzą się kolejki, bardzo wiele osób chciało z tego skorzystać i jeszcze artykuły spożywcze, chemia gospodarcza, to wszystko było. Natomiast pytanie jest, co będzie, kiedy przedwojenne dostawy się zakończą" - stwierdził.
Ambasador wskazał, że mieszkańcy mają dostęp do wody i prądu, działają sieci komórkowe. Poinformował, że godzina policyjna obowiązuje od późnego popołudnia do rana. "Na mieście pojawili się ludzie, piesi, samochody" - opisywał. Zaznaczył jednocześnie, że "to jest promil tego, czym żył Kijów przed wojną". Wskazał, że w stolicy Ukrainy jest też "takie poczucie względnego bezpieczeństwa dzięki temu, że bardzo gęsto na mieście rozstawione są patrole obrony terytorialnej, uzbrojonej". Patrole wyłapują między innymi dywersantów i chuliganów. "To daje takie poczucie, że państwo ukraińskie, społeczeństwo ukraińskie zapewnia jakiś poziom bezpieczeństwa" - podsumował dyplomata.
Gość Polskiego Radia 24, podkreślił, że dziś mamy do czynienia z zupełnie innymi ukraińskimi siłami zbrojnymi, niż 8 lat temu, gdy Rosja bezprawnie zaanektowała Krym. Wskazał, że zmieniły się morale żołnierzy, a armia została oczyszczona z rosyjskiej agentury. "Inne służby, w tym policja, Gwardia Narodowa, straż pożarna, które odgrywają ogromną dzisiaj rolę, oni nie oddadzą za darmo centymetra ziemi" - zaznaczył.
Ambasador dodał, że w Kijowie rozgrywają się sceny, które mogą Polakom przywoływać obrazy z Powstania Warszawskiego. "Tutaj w bramach ulicznych czasem widzimy patrole, w zasadzie dzieci. Dla Polaka to są obrazy z Powstania Warszawskiego. Tutaj - od dziecka do staruszki- każdy jest gotów oddać życie za swoją ojczyznę. To niedobrze wróży państwu rosyjskiemu" - ocenił.
Dyplomata dodał, że na ulicach pojawiają się również dywersanci. "To są ludzie, którzy nie zdają egzaminu, są zdrajcy" - podkreślił. Takie osoby są wyłapywane w Kijowie.
Bartosz Cichocki poinformował, że polska ambasada w Kijowie udziela pomocy osobom zwracającym się o pomoc. Zaznaczył, że ze względu na obecną sytuację nikt nie przychodzi do placówki, a kontakt odbywa się drogą telefoniczną i mailową.
Ambasador podkreślił, że telefony konsuli dyżurnych działają i starają się oni w tych trudnych warunkach pomagać. Na antenie Polskiego Radia 24 zwrócił się z apelem do osób potrzebujących pomocy na Ukrainie. "Apeluję o korzystanie z tych publicznie dostępnych telefonów albo adresów mailowych, niedzwonienie do nas na jakiś prywatnych komunikatorach, bo tak się nie da pomóc nikomu" - zaznaczył.
Ambasador poinformował, że na Ukrainie - według systemu Odyseusz - znajduje się około kilkuset, bliżej tysiąca obywateli Polski. Większość z nich jest na zachodzie kraju. Dyplomata dodał, że zdecydowana większość osób posiadających Kartę Polaka wyjechała z Ukrainy.
Ogromny konwój wojsk rosyjskich zbliża się do Kijowa. Według kolejnych zdjęć satelitarnych firmy Maxar, kolumna pojazdów wojskowych może mieć nawet 64 kilometry długości.