Giermasz
Radio SzczecinRadio Szczecin » Giermasz » RECENZJE
The Riftbreaker
The Riftbreaker
Są gatunki, którymi bawię się bardzo, bardzo rzadko. Są to m.in. gry tower defense, city buildery, a zwłaszcza RPG. No i przyszło mi zrecenzować produkcję, która ma to wszystko, a do tego jest dynamicznym twin-stick shooterem i dobrym hack’n’slashem z widokiem izometrycznym. Całkiem niezły miks wielogatunkowy, który okazał się jedną z najlepszych gier tego roku. The Riftbreakera dostarczyło niepozorne, zatrudniające kilkanaście osób szczecińskie Exor Studios. Czy tytuł ten jest dobry? Kilka faktów: gram codziennie od dnia premiery 14 października, kupiło ja ponad 200 000 ludzi, a 91% z ponad 5000 ocen na Steamie jest pozytywnych. Można się rozejść i lecieć do cyfrowego sklepu.

Grę do recenzji dostaliśmy od twórców z Exor Studios.
GIERMASZ-Recenzja The Riftbreaker

Mimo, że The Riftbreaker nastawiony jest na budowę baz, pozyskiwanie surowców, ekspansję i walkę, ma dość smutną historię. Oczywiście ludzie zniszczyli własną planetę i poszukują innych, które można ogołocić do cna. Z jednej pozyskać surowce, na drugiej zamieszkać, a na kolejnej wybić i wypalić wszystko do gołej ziemi. Ot taka nasza ludzka mentalność. Problem w tym, że nie będziemy witani kwiatami, więc trzeba zrobić zwiad i rozpoznanie terenu, a do tego najlepiej nadaje się tytułowy Riftbreaker. Jest to elitarny oddział żołnierzy, ekspertów od walki, ale też od poznawania nieprzyjaznych światów przez pryzmat naukowy. Jednym z nich jest Ashley S. Novak, która przywdziewając mecha-zbroję nazywaną przez nią Mr. Riggs, ląduje na planecie Galatea 37 w odległym krańcu Drogi Mlecznej. I tu zaczyna się przygoda i walka o przetrwanie.

Lądowanie na ziemi obiecanej to początkowo bilet w jedną stronę, a celem nadrzędnym jest przetrwanie, budowa baz, pozyskanie niezbędnych zasobów i stworzenie portalu czasoprzestrzennego, który pozwoli podróżować w obie strony. W zależności od biomu, planeta Galatea 37 rzuca różne kłody pod nogi, gdzie nieprzyjazna fauna jest najmniejszym problemem. Wybuchające wulkany, powietrze wypełnione żrącą substancją, wielogodzinna ciemność, pokrywające wszystko niebezpieczne grzyby. Witajcie w domu. I w tych przyjemnych warunkach Ashley musi zbudować bazę, posterunki w różnych miejscach globu, zdobyć minerały do rozwoju nowoczesnych technologii i przede wszystkim przetrwać.

Początek gry jest miły i bezproblemowy. Pierwsze mury, kwatera główna, dzięki której po śmierci można się odrodzić, wiatraki i panele słoneczne do pozyskiwania energii i kopanie do drenowania ziemi z węgla i żelaza. Sielanka. Wtedy nadszedł pierwszy atak wściekłej gromady obcych i wiedziałem, że trzeba zainwestować w obronę bazy. Kolejne wieżyczki, mury, nowe budowle, pozyskiwanie coraz większej liczby kopalń i odpieranie wielu ataków. Wraz z postępami i badaniami odkrywałem następne konstrukcje do innego gromadzenia energii, magazyny, całe gałęzie przemysłowe związane z kolejnymi minerałami. Badając inne fragmenty planety odkryłem złoża kobaltu, tytanu, zbierałem tanzanit, pallad, pozyskiwałem biomasę, przetwarzałem błoto, szlam czy magmę. Dosłownie stałem się fabryką wszystkiego. Baza rozrosła się do chorych rozmiarów, na szczęście dzięki teleportom mogłem się szybko przemieszczać pomiędzy stworzonymi sekcjami. Robotę robi liczba budynków, farma wiatrowa składająca się z dziesiątek wiatraków, całe pola paneli słonecznych, kilometry rurociągów i cała linia wykorzystania płynnych substancji. Coraz twardsze mury broniły nowocześniejsze wieżyczki, miotacze płomieni, miniguny, działka laserowe, plazma, artyleria, drony... No działo się sporo. A to tylko główna baza, bo przecież miałem też osiem posterunków rozsianych na całej planecie.

Wraz z rozwojem technologii wypełniało się drzewko uzbrojenia. Pracujące pełną parą laboratoria wypluwały kolejne narzędzia hurtowego siania zniszczenia. Bo muszę przyznać, że mech to kroczący czołg, który potrafi walczyć z setkami obcych. Tak, fale wrogów potrafią liczyć kilkaset różnorodnych sztuk, więc jest co robić. Lewą ręką machałem wielkim mieczem, w drugiej dzierżyłem skuteczny karabin w międzyczasie stawiając miny i rozstawiając autonomiczne działka. Broni jest od metra i każdy miłośnik zagłady będzie zadowolony. Włócznia, potężny młot, pięści z kolcami, granatnik, rakiety, miotacz płomieni, karabiny laserowe, plazmowe, strzelby... Wybór jest olbrzymi, a do tego każdą z broni głównych czy pomocniczych można rozwijać, by stała się jeszcze potężniejsza. Podobnie jak pasywne urządzenia wspomagające czy umiejętności specjalne. Pod koniec gry normą było wbijanie się w stado setek przeciwników, od małych i szybkich, przez strzelające z dystansu, potężne twory kroczące, rzucające, znikające... Prawdziwa rzeź po której trzeba wręcz odsapnąć.

The Riftbreakerze wszystko ma znaczenie. Burza piaskowa czy noc blokuje pozyskiwanie energii słonecznej, ustanie wiatru zatrzymuje wiatraki, deszcz meteorytów uszkadza bazę - podobnie jak kwasowy deszcz czy wichura. Na ruchome piaski trzeba wynaleźć odpowiednie płyty, dzięki którym można stawiać budynki, żrące podłoże - podobnie, za gorąco - potrzebne urządzenie schładzające. Wyszukiwanie i pozyskiwanie kolejnych zasobów niesie za sobą kolejne problemy do rozwiązania. Do tego kopalnie drenują miejsca wykopaliskowe do zera i trzeba szukać kolejnych. Na całe szczęście posterunki z odległych krańców planety dostarczają surowców z tamtych miejsc, ale i tak co jakiś czas trzeba się tam udać, by poszukać innych źródeł. I tak cały czas, aż baza jest gotowa na wybudowanie Stacji Rift, która tworzy szczelinę czasoprzestrzenną pozwalającą podróżować w dwie strony. Ale do tego bardzo daleka droga.

Misji głównych i pobocznych w kampanii jest od groma, ale te dodatkowe często się powtarzają. Zniszcz gniazdo obcych, udaj się do punktu X i zobacz ci jest grane, zabij wyjątkowo wielkiego obcego, który pojawił się w pobliżu. Ale to się nie nudzi. I to jest piękne. Kolejne fale wrogów, walka, eksploracja mapy, szukanie ukrytych pod ziemią skarbów i ciągły rozwój technologii, broni czy bazy. Zabawy starczy na wiele, wiele godzin i gdy wydaje się, że wybudowałem wszystko, laboratorium coś odkrywało i pojawiały się nowe możliwości. Połączenie wielu aspektów ekonomicznych z walką wyszło po prostu rewelacyjnie. Nawet po ukończeniu długiej kampanii można rzucić wyzwanie trybowi przetrwania, gdzie gra bardzo szybko pokazuje graczowi, gdzie jego miejsce. Dobre wieści są takie, że twórcy opracowują zabawę po sieci, więc kolejne godziny na Galatei 37 będzie można spędzać wspólnie.

Obojętnie nie można przejść obok oprawy graficznej, bo robi kolosalne wrażenie. Użyte technologie i tricki spowodowały, że nocny błysk miotacza płomieni wygląda jak żywy ogień, przelatująca kometa rzuca obłędne cienie, a każde źdźbło trawy porusza się na wietrze. Piękną grafikę zawdzięczamy m.in. technologii FidelityFX od AMD, którą Exor Studios opanowało do perfekcji. No i ray tracing, klękajcie narody przed cieniami, bo na konsolach takiego wykonania jeszcze chyba nie widziałem. Jak widać, The Riftbreaker nie ma minusów, a jest jeszcze kolejny plus: cena. Za kilkadziesiąt godzin zabawy zapłacicie 1/3 tego, co trzeba wydać na tytuły AAA. Tu nie ma się co zastanawiać.

Ocena: 9/10 [a nie jestem fanem gatunku]
 

Zobacz także

2024-01-06, godz. 06:00 Bomb Rush Cyberfunk [Xbox Series X] Uruchamiasz grę, leci fajna muzyka, oprawa rodem z PlayStation 3, do tego sporty ekstremalne i graffiti i już wiesz, że to duchowy następca kultowego Jet Set… » więcej 2023-12-16, godz. 06:00 Avatar: Frontiers of Pandora [Xbox Series X] Kiedyś, kiedy gry jeszcze nie były tak powszechną rozrywką, jak teraz produkcje, które powstawały na podstawie filmów były gotowym przepisem na katastrofę… » więcej 2023-12-16, godz. 06:00 Against the Storm [PC] Wyobraź sobie scenariusz: odpalasz sobie citybuildera. Rozbudowujesz miasto, zbierasz odpowiednie zasoby, wszystko idzie coraz lepiej. I po tygodniu burza przychodzi… » więcej 2023-12-09, godz. 06:00 Like a Dragon Gaiden: The Man Who Erased His Name [Xbox Series X] Like a Dragon Gaiden: The Man Who Erased His Name to kolejna, no niemal kolejna gra z serii Yakuza, czy właśnie Like a Dragon, bo jakiś czas temu mieliśmy… » więcej 2023-12-09, godz. 06:00 Naruto x Boruto: Ultimate Ninja Storm Connections [PlayStation 5] Przyznam, że zanim nie dotarły do mnie gry traktujące o przygodach Naruto, to nie miałem okazji śledzić przygód tego blondyna. Więc - opowiadałem kiedyś… » więcej 2023-12-09, godz. 06:00 Jusant [Xbox Series X] Od jakiegoś czasu stałem się miłośnikiem gier spokojnych, eksploracyjnych, z dużym naciskiem na fabułę, a mniejszym na akcję. Są to tytuły idealne do… » więcej 2023-12-02, godz. 06:00 Call of Duty: Modern Warfare 3 [Xbox Series X] W swoim życiu nie ograłem tylko trzech części serii Call of Duty. Gdy Activision zapowiedziało CoD: Modern Warfare 3, które miało być także rebootem gry… » więcej 2023-12-02, godz. 06:00 Last Train Home [PC] Zdradzę wam trochę kulis, jeżeli chodzi o recenzowanie gier. Często dostając jakiś kod, wraz z nim dostajemy tak zwany review guide, czyli w dosłownym tłumaczeniu… » więcej 2023-11-25, godz. 06:00 Football Manager 2024 [PC] Mało jest gier, które mają tak oddaną społeczność, jak Football Manager. Są tego różne objawy - moderskie community jest ogromne, datapacki tworzone… » więcej 2023-11-25, godz. 06:00 Super Mario RPG [Switch] W pierwszym odruchu chciałem pisać coś w stylu: "Super Mario RPG to świetna propozycja dla wszystkich fanów gatunku". Ale - i owe "ale" przybrało całkiem… » więcej
23456