Mistrz świata w boksie wrócił do rodzinnego Wałcza. Na powrót Krzysztofa Głowackiego z Newark w USA, gdzie wywalczył pas mistrza świata WBO w wadze junior ciężkiej czekało ponad dwa tysiące wałczan.
Krzysztof Głowacki w piątek sensacyjnie pokonał Niemca Marco Hucka. 29-latek nie był faworytem walki, jednak w 11. rundzie rozwiał wszelkie wątpliwości kładąc rywala na deskach.
- Wierzyć w siebie, w zwycięstwo. To daje najwięcej sił. Ja wierzyłem w siebie. Wiedziałem, że wygram tę walkę. Nie zakładałem, że mógłbym przegrać. Po prostu musi być zwycięstwo i nic więcej się nie liczyło - powiedział Głowacki.
W Wałczu na mistrza świata czekali rodzice i żona, która piątkową walkę oglądała w strefie kibica. Karolina Głowacka podkreślała, że emocji tamtej nocy nie brakowało. - Byłam ogromnie stremowana podczas walki. Rozpłakałam się. Moje dziecko dostało bezdechu. Emocje po walce były kulminacją tego wszystkiego - dzieliła się swoimi wrażeniami pani Karolina.
Według ekspertów, Polak nie był faworytem walki. Obrońca tytułu, Niemiec Huck, był bliski zwycięstwa już w 6. rundzie. Wtedy Głowacki padł na ring po ciosie rywala. Sędzia walki jednak nie przerwał. Wałczanin ponownie stanął na ringu i w 11. rundzie znokautował przeciwnika. Dzięki temu jest trzecim w historii Polakiem, który zdobył mistrzostwo świata w kategorii wagowej do 91 kilogramów.
Huck był niepokonany na zawodowym ringu od sierpnia 2009 roku broniąc skutecznie tytuł w 13 kolejnych walkach.
29-latek nie był faworytem walki, jednak w 11. rundzie rozwiał wszelkie wątpliwości kładąc rywala na deskach.
W Wałczu na mistrza świata czekali rodzice i żona, która piątkową walkę oglądała w strefie kibica. Karolina Głowacka podkreślała, że emocji tamtej nocy nie brakowało.