Zamach terrorystyczny w Belgii to sygnał ostrzegawczy dla wszystkich krajów Unii Europejskiej - uważają goście programu "Radio Szczecin na Wieczór". W ich opinii, terroryści z Państwa Islamskiego chcą pokazać, że nikt dzisiaj w Europie nie może czuć się bezpiecznie.
Zdaniem europosła Platformy Obywatelskiej Dariusza Rosatiego, który przebywa aktualnie w Brukseli, wtorkowy atak to efekt niedawnego zatrzymania Salaha Abdeslama (uważanego za szefa terrorystów, którzy zorganizowali ubiegłoroczne zamachy w Paryżu).
- Jego koledzy poczuli się na tyle zagrożeni, że postanowili wykonać w pośpiechu te ataki terrorystyczne, które - moim zdaniem - były przygotowywane na inny czas i na inną skalę - mówił Rosati.
W opinii Mariusza Sikory, eksperta ds. obronności i bezpieczeństwa z Uniwersytetu Szczecińskiego, aby zminimalizować ryzyko kolejnych zamachów, potrzebna jest współpraca służb z całej Europy, bo - jego zdaniem - jak na razie siatka terrorystyczna Państwa Islamskiego na Starym Kontynencie jest bardzo silna.
- Można dojść do przekonania, że pali im się grunt pod nogami, jak podkreślił pan Rosati, ale trzeba patrzeć na inną rzecz. To jest też taki symboliczny sygnał wysłany Europie, że oni są, będą - uważa Sikora. - Belgowie sami sobie nie poradzą z tym problemem.
- Skuteczność służb wywiadowczych jest tu sprawą podstawową - mówił dr Radosław Ptaszyński z Uniwersytetu Szczecińskiego, który dzień przed zamachami wrócił ze stolicy Belgii. - Ważne są działania wcześniejsze i w przypadku Paryża i Brukseli zabrakło dobrego rozeznania tych środowisk i informacji, wymiany źródeł informacji.
- Terroryzm trzeba zwalczać w zarodku, w miejscu w którym się wykluwa - dodaje Mariusz Sikora. - Terrorysta ma wypaczoną psychikę. Ci ludzie są tak zdeterminowani, że działania antyterrorystyczne muszą być skuteczne i efektywne tak, jak to robi Francja.
We wtorek w stolicy Belgii doszło do dwóch zamachów bombowych, w których zginęły co najmniej 34 osoby, a ponad 200 zostało rannych. Wśród poszkodowanych jest troje Polaków.
Terroryści używali m.in. karabinów "kałasznikow" i tzw. "pasów szahida", czyli kamizelek wypełnionych materiałami wybuchowymi i ostrymi elementami, takimi jak gwoździe czy śruby. Do zamachu przyznali się członkowie Daesh, czyli tzw. Państwa Islamskiego.
We wtorek wieczorem opublikowano zdjęcia trzech osób podejrzewanych o przeprowadzenie zamachu terrorystycznego na brukselskim lotnisku. Na fotografii widać mężczyzn o ciemnej karnacji prowadzących wózki bagażowe. Widać też, że dwóch z nich ma rękawice na lewej dłoni, co - zdaniem komentatorów - miało służyć ukryciu detonatorów.
Materiał: BE RTL TVI/x-news
Według mediów, dwóch ze sfotografowanych mężczyzn zginęło w wyniku eksplozji. Trzeci, ubrany w jasną kurtkę, miał uciec z miejsca zamachu. Tego mężczyzny poszukuje belgijska policja.
- Jego koledzy poczuli się na tyle zagrożeni, że postanowili wykonać w pośpiechu te ataki terrorystyczne, które - moim zdaniem - były przygotowywane na inny czas i na inną skalę - mówił Rosati.
W opinii Mariusza Sikory, eksperta ds. obronności i bezpieczeństwa z Uniwersytetu Szczecińskiego, aby zminimalizować ryzyko kolejnych zamachów, potrzebna jest współpraca służb z całej Europy, bo - jego zdaniem - jak na razie siatka terrorystyczna Państwa Islamskiego na Starym Kontynencie jest bardzo silna.
- Można dojść do przekonania, że pali im się grunt pod nogami, jak podkreślił pan Rosati, ale trzeba patrzeć na inną rzecz. To jest też taki symboliczny sygnał wysłany Europie, że oni są, będą - uważa Sikora. - Belgowie sami sobie nie poradzą z tym problemem.
- Skuteczność służb wywiadowczych jest tu sprawą podstawową - mówił dr Radosław Ptaszyński z Uniwersytetu Szczecińskiego, który dzień przed zamachami wrócił ze stolicy Belgii. - Ważne są działania wcześniejsze i w przypadku Paryża i Brukseli zabrakło dobrego rozeznania tych środowisk i informacji, wymiany źródeł informacji.
- Terroryzm trzeba zwalczać w zarodku, w miejscu w którym się wykluwa - dodaje Mariusz Sikora. - Terrorysta ma wypaczoną psychikę. Ci ludzie są tak zdeterminowani, że działania antyterrorystyczne muszą być skuteczne i efektywne tak, jak to robi Francja.
We wtorek w stolicy Belgii doszło do dwóch zamachów bombowych, w których zginęły co najmniej 34 osoby, a ponad 200 zostało rannych. Wśród poszkodowanych jest troje Polaków.
Terroryści używali m.in. karabinów "kałasznikow" i tzw. "pasów szahida", czyli kamizelek wypełnionych materiałami wybuchowymi i ostrymi elementami, takimi jak gwoździe czy śruby. Do zamachu przyznali się członkowie Daesh, czyli tzw. Państwa Islamskiego.
We wtorek wieczorem opublikowano zdjęcia trzech osób podejrzewanych o przeprowadzenie zamachu terrorystycznego na brukselskim lotnisku. Na fotografii widać mężczyzn o ciemnej karnacji prowadzących wózki bagażowe. Widać też, że dwóch z nich ma rękawice na lewej dłoni, co - zdaniem komentatorów - miało służyć ukryciu detonatorów.
Materiał: BE RTL TVI/x-news
Według mediów, dwóch ze sfotografowanych mężczyzn zginęło w wyniku eksplozji. Trzeci, ubrany w jasną kurtkę, miał uciec z miejsca zamachu. Tego mężczyzny poszukuje belgijska policja.
Zdaniem europosła Platformy Obywatelskiej Dariusza Rosatiego, który przebywa aktualnie w Brukseli, wtorkowy atak to efekt niedawnego zatrzymania Salaha Abdeslama.
W opinii Mariusza Sikory, eksperta ds. obronności i bezpieczeństwa z Uniwersytetu Szczecińskiego, aby zminimalizować ryzyko kolejnych zamachów, potrzebna jest współpraca służb z całej Europy.
- Skuteczność służb wywiadowczych jest tu sprawą podstawową - mówił dr Radosław Ptaszyński z Uniwersytetu Szczecińskiego, który dzień przed zamachami wrócił ze stolicy Belgii.