"System trzeba zmienić, ale potrwa to trzy lata" - mówią urzędnicy. Radni są oburzeni i pytają - "Czemu tak długo?". To pokłosie ostatniej rocznicy tragedii smoleńskiej, która w Szczecinie obnażyła słabość systemu alarmowego. Syreny miały zawyć o godzinie 8.41, tak się jednak nie stało.
We wtorek syrena nie zawyła właśnie dlatego, że anteny odbierały również sygnał z sąsiednich gmin. System trzeba więc unowocześnić. Wszystkie procedury mają potrwać trzy lata. Radni pytają: czemu?
- Zamontowanie przez pana Zenka, zdemontowanie starej, podłączenie, no to w moim przekonaniu to nie jest 1000 dni - powiedział radny PiS Marek Duklanowski.
Witold Daniłkiewicz z wydziału zarządzania kryzysowego Urzędu Miasta odpowiada, że nie potrzeba pośpiechu, a przetargi i wymiana kilkudziesięciu urządzeń po prostu trwa. Jest PRAWIE pewien, że syreny działają.
- To czy my rozpoczniemy to za miesiąc czy za dwa nie zakłóca systemu, który jest teraz. Jeszcze raz powtórzę system z mojej wiedzy jest sprawny, czego jestem prawie pewny - powiedział Witold Daniłkiewicz.
Teraz to prezydent Szczecina Piotr Krzystek zdecyduje, czy zwiększy deficyt w budżecie czy też przesunie środki z innych inwestycji. Decyzja ma zapaść na najbliższej sesji rady miasta.