Jest zapewnienie od miasta, że dzieci mają opiekę i zapewnienie od związkowców, że brak nauczycielek w szczecińskim przedszkolu to nie protest, a "epidemia choroby zawodowej".
Związek Nauczycielstwa Polskiego zapewnia, że to nie jest protest. Maria Świerczek, szefowa szczecińskiego ZNP powiedziała, że to "zapewne epidemia choroby zawodowej", bo nauczyciele po wielu latach pracy mają problemy np. z gardłem i kręgosłupem.
Dodała, że jej zdaniem "nauczyciele zarabiają źle". Do miasta jednak żadne żądanie podwyżki płac w przedszkolu numer 74 nie wpłynęło.
- Placówka funkcjonuje w dalszym ciągu normalnie. Jest to oczywiście utrudnione, ale dzieci mają zapewnioną opiekę i wyżywienie. W placówce pracuje sześciu nauczycieli - mówi Piotr Zieliński z urzędu.
Sześciu nauczycieli wystarczy do opieki nad ponad 20 dzieci. Normalnie przychodzi ich do przedszkola 15 razy więcej, ale w poniedziałek większość rodziców widząc skale zwolnień zabrało dzieci do domu.
- Jestem w takiej sytuacji, że mam jeszcze młodsze dziecko, jestem na urlopie macierzyńskim, więc mogę sobie pozwolić - powiedziała jedna z matek.
Być może od wtorku przedszkole będzie w ogóle zamknięte. Wtedy - jak zapowiada miasto - "będziemy się starali zorganizować zajęcia w innych placówkach".