Widać w Blackguards 2 starania, aby opowiadana historia przypominała jakąś sensacyjno-szpiegowską przygodę, ale wszystko jest, w mojej opinii, zbyt przerysowane i wygląda równie "poważnie" i "złowrogo" jak tłumaczenia przekleństw w filmach emitowanych w telewizyjnej Jedynce.
Jeśli chodzi o sam mechanizm, to jest dosyć ciekawy. Generalnie w Blackguards 2 do wypełnienia mamy szereg misji, które pchają główny wątek fabularny. Później możemy wykonywać też zadania poboczne. A wszystko sprowadza się do podróży po kolejnych miastach, w których uzupełniamy zapasy i tak dalej.
Rzecz jasna gwoździem programu jest walka. I jeśli chodzi o nią to większych zastrzeżeń mieć nie można. W czasie potyczek wykorzystujemy elementy otoczenia, rzucamy czary, używamy broni, a celem niekoniecznie jest pokonanie wroga. Niekiedy trzeba na przykład kogoś oswobodzić.
Do tego cele mogą zmieniać się dynamicznie - już w trakcie walki. Same bitwy do najłatwiejszych nie należą, szczególnie jeśli wcześniej punkty doświadczenia wlepialiśmy jak leci. Bywa, że trzeba się solidnie napocić jeżeli postaci skonfigurowaliśmy niedbale i w naszej drużynie brakuje specjalistów z umiejętnościami, które akurat w danym momencie są prawie niezbędne, aby przejść dalej. To zaleta i wada. Gra nie jest dzięki temu zbyt łatwa, ale łatwo się zablokować i zniechęcić do dalszej rozgrywki.
Jeśli chodzi o grafikę to jest, bo jest. Fajerwerków nie odnotowałem. Podobnie z muzyką Petera Connelly'ego.
I jaka ocena? Naprawdę, to twardy orzech do zgryzienia. Gierka jest solidna, ale nie oferuje niczego rewelacyjnego ani nowego. Dla fanów Blackguards - to siódemka. Dla reszty? Hmmm. Przynajmniej jeden punkt mniej.