Giermasz
Radio SzczecinRadio Szczecin » Giermasz » RECENZJE
Zachwyt i złość, zaciekłość i strach, irytacja i niemalże obezwładniająca radość - tak, granie w Bloodborne to istna huśtawka nastrojów. Dorzuciłbym do tego drżenie rąk trzymających pada i wściekłe bicie serca, gdy z niepokojem wypatrywałem kolejnego punktu zapisu gry - a przecież w każdej chwili mogłem stracić wirtualny żywot, razem z całym postępem jaki zrobiłem do tej pory. To także część doświadczenia, jakim jest granie w Bloodborne. Twórcy z uznanego studia From Software fundują nam prawdziwą "jazdę bez trzymanki": nie przez przypadek użyłem słowa "doświadczenie", bo moim zdaniem w tej wspaniałej produkcji chodzi nie o to, aby w Bloodborne zagrać, ale żeby je przeżyć. Gra jest absolutnie świetna i bardzo dopracowana, ale nie ma nic za darmo - aby zachwycić się wykreowanym w Bloodborne światem, drogę będziemy sobie musieli w pocie czoła wyrąbać.
GIERMASZ-Recenzja Bloodborne


W tej recenzji nie będzie zbyt wielu odwołań do wcześniejszych Dzieł (znowu słowo użyte nie przez przypadek) Japończyków, czyli trzech gier z serii Souls (Demon's Souls, Dark Souls i Dark Souls 2), ale istota rozgrywki pozostała podobna - więc, oczywiście, dalej jest trudno a śmierć towarzyszy nam na każdym kroku.

Nie chcę powtarzać słów napisanych dziesiątki razy, nie będę nawet wspominał o "oczywistych oczywistościach", czyli cholernie wkurzających bossach - i przeogromnej satysfakcji, gdy wreszcie ubijemy taką łachudrę - ale trzeba wspomnieć o tym wrażeniu, że ani przez chwilę nie możemy się poczuć zbyt pewni siebie. Nawet nieźle rozwiniętą postacią, z całkiem przyzwoitymi broniami - wystarczy moment zagapienia się, zbyt duża nonszalancja, złe wyczucie odległości przy zadawaniu ciosu - i "prosty" wydawałoby się przeciwnik z początkowych etapów gry może nas (za)szybko ukatrupić.

A wtedy, trzeba zaczynać od checkpointu. Punkty zapisu ustawione są nad wyraz rzadko, po śmierci naszego bohatera, wszyscy wrogowie oprócz bossów odradzają się w tych samych miejscach i trzeba zaczynać drogę przez mękę ponownie.

O ile słuchaliście poprzedniego Giermaszu, to wiecie, że moim zdaniem (mówiąc oczywiście w sporym uproszczeniu) taki rdzeń mechaniki rozgrywki, to rozwiązania stosowane już od lat 80-tych w różnych kosmicznych/samolocikowych strzelankach. Pamiętacie, jak to było? Wrogowie zawsze pojawiali się w tych samych miejscach, żeby w ogóle dotrzeć do bossa, trzeba było się nieźle z nimi namęczyć - a najlepiej nauczyć na pamięć, co stanie się w danym miejscu planszy. Po czym, gdy wreszcie doszliśmy do bossa - i główny przeciwnik zrobił z nas miazgę, trzeba było to wszystko przebyć jeszcze raz. I jeszcze raz, i jeszcze raz...

Monotonia - moim zdaniem - jednak nie powinna nam grozić, bo każda walka w Bloodborne może wyglądać inaczej, a każdy przeciwnik może się nam nieprzyjemnie "odgryźć". W dodatku nie ma poziomu "easy" i - jako się rzekło - punkty zapisu są rzadkie. Tak musi być - mówią nam (nie wprost) twórcy. Bo - myślę, że o to mogło chodzić studiu From Software - Bloodborne my, gracze, mamy doświadczyć: mamy poczuć, jak to jest być łowcą potworów w opanowanym przez bestie z piekła rodem wielkim, wzorowanym na wiktoriańskim Londynie, mieście Yharnam.

I poza nim, bo lokacji w grze jest więcej - każda piękna na swój chory sposób, każda warta poznania i - każda - bardzo groźna dla nieostrożnych. Niepokojące jest także - i uważam to za siłę gier tworzonych przez japońskie studio - że niebezpiecznie łatwo człowiek zaczyna czuć, że tam, na ekranie, ta postać to nie jest jakiś zbitek pikseli, tylko my sami musimy stawić czoła koszmarom.

Dodam, tylko dla formalności, że grafikę w grze można opisać jednym słowem: świetna! Równie doskonała jest muzyka i efekty dźwiękowe. To w tej chwili najlepiej oceniana gra ekskluzywna na konsolę PlayStation 4. Tak na marginesie dodam, że Sony pomyślało i o hardkorowcach - którzy właśnie dostali Bloodborne - i o graczach niedzielnych, którzy mogą odpalić również przez nas recenzowane The Order: 1886. Obie produkcje wyglądają znakomicie, obie rozgrywają się w bardzo podobnej, a'la wiktoriańskiej scenografii - myślicie, że to przypadek? Dla mnie - nie...

Wracając do recenzji, gdybym chciał opowiedzieć o wszystkich elementach, które mnie ujęły w Bloodborne, ten tekst stałby się stanowczo za długi. Uwielbiam zarówno sposób opowiadania historii, gdy nic nie jest wyłożone "kawa na ławę" - uwielbiam projekty poziomów. Uwielbiam wreszcie - i wiem, że to czysty masochizm - gdy jestem zmuszony do eksploracji, aby znaleźć jakże przydatne skróty do tych nielicznych checkpointów, bossów czy sprytnie ukrytych sekretów. Naprawdę - uczucie, gdy po istnej "ścieżce zdrowia" i zaciętej bitce otworzyłem bramę, dzięki której "życie stało się prostsze" bo mogłem przez nią obejść połowę planszy - to uczucie ogromnej ulgi było wręcz bezcenne.

A z drugiej strony była owa irytacja, gdy ostatni przeciwnik ostatnim ciosem odesłał mnie - i cały dorobek długich minut walki - w niebyt. Więc, jak odkrywamy coś nowego, z bijącym sercem idziemy w nieznane, ręce trzymające pada drżą z emocji: uda się czy nie? Zabawne, że w pewnym momencie zacząłem doceniać fakt, że w tej grze nie ma czegoś takiego jak jakakolwiek mapa. To zmusza do skupienia, zapamiętywania drogi i topografii całych lokacji. Zapewniam: to działa tylko na korzyść poczucia immersji - zatopienia się w świat gry.

Chociaż nie wszystkim rozwiązania zastosowane w Bloodborne się podobają: odradzający się wrogowie i w dodatku rzadkie chceckpointy... Zanim zrozumiałem filozofię Bloodborne, też trochę się tak czułem. A wiecie dlaczego? Bo już pierwsza, naprawdę duża lokacja, czyli wspaniałe, majestatyczne, przygniatające i przygnębiające miasto Yharnam - po prostu mnie oszołomiło. Chciałem jak najszybciej dowiedzieć się jak najwięcej, odkryć historię tego strasznego miejsca, odwiedzić kolejne zachwycające mroczne zakamarki - a tu nic z tego, bo sto-pięćset-tysięczny raz na tej samej ścieżce zatłukł mnie jakiś łobuz z tasakiem. I trzeba było zaczynać od nowa... I od nowa.

Aż wreszcie: ten niesamowity moment, gdy poczułem, że zaczynam nad grą panować. Że nawet jeżeli zginąłem, nie czułem się bezsilny, a z zimną determinacją już planowałem, żeby wrócić w to samo miejsce i nakopać skur...

Ocierające się o ideał oceny Bloodborne wystawiane przez dziennikarzy z całego świata wcale mnie nie dziwią. Ta gra również w moim rankingu ociera się o notę marzeń, czyli 10 na 10. A chociaż mogliście odnieść wrażenie, że to produkcja tylko dla zapalonych hardkorowców - to Bloodborne da się polubić. Co prawda, nie jest to tytuł, w który można "popykać" dla relaksu - co to, to nie. Ale, jeżeli dacie sobie kilka godzin na opanowanie mechaniki zabawy, jeżeli na początku zaciśniecie zęby i nie zrazicie się bardzo częstymi niepowodzeniami - to Bloodborne wcale nie musi okazać się tytułem "nie-do-przejścia".

Ale - zwracając się do mniej wprawnych graczy - to Wy musicie chcieć. Na PlayStation 4 trudno znaleźć teraz lepszą grę: wymagającą, ale ostatecznie bardzo satysfakcjonującą. Bloodborne jest świetne - i tylko od Was będzie zależało, czy będziecie na tyle zdeterminowani, aby tę niesamowitość odkryć.

Ja zachęcam - posada łowcy bestii w Yharnham czeka...

[Grę do recenzji dostaliśmy od wydawcy firmy Sony Polska]
 

Zobacz także

2024-11-16, godz. 07:00 SlavicPunk: Oldtimer [PlayStation 5] Jestem wielkim fanem science fiction, więc zapowiedź gry na podstawie twórczości Michała Gołkowskiego przyjąłem z wielkim zainteresowaniem. Moje oczekiwania… » więcej 2024-11-16, godz. 07:00 A Quiet Place: The Road Ahead [Xbox Series X] Tu właściwie trudno było obrać inną ścieżkę. A Quiet Place: The Road Ahead to produkcja na podstawie filmu "Ciche miejsce" i trudno sobie wyobrazić, żeby… » więcej 2024-11-16, godz. 07:00 Romancing SaGa 2: Revenge of the Seven [PlayStation 5] Japońskie gry RPG potrafią wzbudzać skrajne emocje wśród graczy z zachodniej części świata. Tak jak część z nich uwielbia "mangowe oczy", fikuśne ubranka… » więcej 2024-11-09, godz. 07:00 Squirrel with a Gun [PlayStation 5] Jedną z metryk, którą można ocenić daną grę, jest mnogość emocji, jaką wywołuje rozgrywka. Najbardziej pamiętamy te momenty, kiedy gra nas zaskoczy… » więcej 2024-11-09, godz. 07:00 Kong: Survivor Instinct [Xbox Series X] King Kong to była zawsze ciężka przeprawa, zwłaszcza jeśli chodzi o gry. Od roku 1986 i klasycznej 8-bitowej produkcji Rampage, nie dostaliśmy tytułu, który… » więcej 2024-11-09, godz. 07:00 Dagon: Complete Edition [PlayStation 5] Chyba po raz pierwszy nie wystawię na koniec oceny, gdyż Dagon: Complete Edition nie jest grą, a narracyjną opowieścią. Twórcy z polskiego studia Bit Golem… » więcej 2024-11-02, godz. 07:00 Nikoderiko: The Magical World [PlayStation 5] Sympatyczny, fajnie animowany antropomorficzny lew (i jego kumpela, można grać we dwójkę na jednym ekranie) przemierza kolejne, bardzo ładnie wyrysowane… » więcej 2024-10-31, godz. 10:25 Undisputed [Xbox Series X] Żałuję, a zagorzalsi fani boksu i jednocześnie gracze pewnie żałują jeszcze bardziej, że takie produkcje pojawiają się tak rzadko. Undisputed ma swoje… » więcej 2024-10-21, godz. 18:11 Caravan Sandwitch [PlayStation 5] Lubię gry z otwartym światem, ale nie wszystkie. Wielkich molochów na setki godzin unikam, więc gdy trafiłem na Caravan Sandwitch, tytuł od razu wzbudził… » więcej 2024-10-21, godz. 18:26 Metaphor: ReFantazio [Xbox Series X] Nazwa tej gry może być myląca, a przynajmniej taka się wydaje, jeżeli nie zwróciliście wcześniej uwagi na zapowiedzi tego japońskiego RPG. Metaphor: ReFantazio… » więcej
12345