Jakoś tak się złożyło, że zazwyczaj w recenzowanych produkcjach staram się doszukać głównie pozytywów - nawet jeżeli nie do końca mi się podobają, staram się znaleźć coś, co może być wartością dla innych graczy. Na zasadzie szklanki, która nie jest do połowy pusta, tylko do połowy pełna. Złapałem się na tym, zastanawiając się nad recenzją najnowszej odsłony - było nie było - bardzo znanej serii zręcznościowych ścigałek Need For Speed. W czasie zabawy zauważyłem całkiem sporo rzeczy, które można by skrytykować. Ale, po pierwsze: jakoś zmuszać do grania się nie musiałem, a to zawsze dobry znak. A po drugie: czy w ogóle recenzować tę grę powinien starszy (ech...) facet a nie jakiś nastolatek? I nie jest to jakiś zarzut, przecież sprofilowanie danej produkcji akurat pod młodszego gracza to w zasadzie nic złego... O ile nim jesteś...
Chodzi mi tutaj między innymi o wątek opowiadanej w najnowszym Need for Speed historii. Czy raczej nagranych scenek z aktorami, patrzymy na nie oczami prowadzonego bohatera, ten się nie odzywa. Widziałem takie rozwiązania nie tylko w opisywanej produkcji, fanem tego pomysłu nie jestem bo mam wrażenie, że gram niemową. Ale nie krytykuję - ot to takie moje widzimisię.
A wracając do fabuły: no cóż, oto znajdujemy się w grupie "ziomali", którzy nie znają innego nocnego życia jak szalone wyścigi na ulicach miasta. No dobra, użycie słowa "fabuła" jest może nieco na wyrost, ale to co widziałem nie odbiega chyba szczególnie od innych tego typu produkcji na rynku. Przyznam, że emocjonalnie mnie to kompletnie nie zaangażowało. Nawet z zastrzeżeniem, że przecież nie jest to gra, której głównym celem jest przykucie graczy do ekranu opowiadaną historią. Za to natężenie "jołmen-kuldżezi-spokogadki" podlanej "sosem z hasztagów" i przypieczętowanej niemalże rytualnym "żółwikiem" - plus bez przerwy dzwoniący telefon z kolejną "jołmengadką z ziomalami" - tak, nie dziwię się, że wielu starszych (?) recenzentów to irytuje.
Tylko, że powtórzę to, co napisałem na początku: czy aby na pewno jestem kompetentny, aby to oceniać? Być może (a siłą rzeczy mogę tylko gdybać) dla nastolatków taka historia w najnowszym Need for Speed będzie "spoko"?
Samochodówki poznacie jednak nie po historii - a po tym, jak się jeździ (że tak na nowo odkryję Amerykę). Akurat seria Need for Speed reprezentuje podejście totalnie zręcznościowe. Zapomnijcie o pieczołowitym uczeniu się toru, podłączaniu kierownicy i cyzelowaniu ułamków sekundy - jest szybko i łatwo (dopiero misje oznaczone poziomem "wysoki" wymagają więcej zaangażowania). Pamiętam, że kiedyś na PC w poprzednie odsłony grałem strzałkami na klawiaturze, teraz na padzie i - chociaż od dawna się nie specjalizuję w arkadówkach, stawiając raczej na symulatory - to problemów ze sterowaniem bryką w Need for Speed wielu nie miałem. Ale jedno przyzwyczajenie mi zostało: czyli nie widok z trzeciej osoby, gdy oglądamy na ekranie całe auto, tylko (z "braku laku" bo widoku z kokpitu nie ma) grałem z widokiem maski kierowanego pojazdu. Tu zabawna sytuacja: rozwałka i obijanie się o inne samochody to klasyka gatunku. Dodając do tego system zniszczeń (jakże często walimy w coś maską właśnie) więc zazwyczaj jeździłem z powichrowaną klapą czyli z widokiem coś a'la górski pejzaż na dole ekranu.
Jeździłem - dodajmy - po całkiem ładnej metropolii Ventura Bay. To miasto, w którym zawsze jest noc... Pewnie maskuje to jakieś niedoskonałości grafiki, ale szczególnie czepiać się nie będę, bo i widok świetlnych refleksów, także w kałużach plus światła miasta, nie powiem, łechce wzrok. Przy czym, w Need for Speed jeździmy pewnie około 3-4 nad ranem, gdy aut na ulicach jest najmniej (chyba w USA jest podobnie do nas?). Nie da się ukryć, że miasto sprawia wrażenie wymarłego. Zastanawiam się, skąd taki pomysł twórców? Może w beta testach okazało się, że po ulicach musi mało aut? W mojej ocenie jednak takie rozwiązanie budzi kontrowersje, bo chociaż to tylko sterowane przez komputer sztuczne boty, jakoś tak człowiekowi raźniej, gdy coś się dzieje na ulicach. Być może chodzi o to, że wirtualne miasto mieliby "zaludnić" prawdziwi gracze po sieci, bo jeżeli nie masz stałego łącza internetowego, w Need for Speed nie pograsz? Tak czy owak, efekt jednak nie do końca przekonuje, mimo ładnych wizualiów.
A może przez to grałoby się trudniej - dzieciom, nastolatkom bądź graczom "niedzielnym"? Taka mi się nasunęła myśl, gdy po kilku godzinach bezproblemowej jazdy miałem wypasioną brykę i dużo punktów reputacji zdobyte ot tak. Ok, na początku zignorowałem totalnie tuning - fikuśne winyle, alufelgi i inne takie - zainwestowałem zdobywane w grze wirtualne pieniądze na maksowanie auta. Zastanowiło mnie, że może poziom trudności jest tak dobrany, aby nie zniechęcić a raczej "poklepać po ramieniu", co dzieje się zresztą co chwilę? Przecież po zakończeniu danego wyścigu nie ma nawet opcji natychmiastowej powtórki, na przykład gdy nie wygraliśmy. Zawsze jest jakaś nagroda i można grać dalej, zamiast mozolnie powtarzać dany fragment, aż uda się dojechać na pozycji lidera. Można mówić o braku wyzwania - przynajmniej ja tak miałem - ale nie ukrywam, że pokonywanie kolejnych wirtualnych kilometrów bez większej frustracji jakoś mnie nie męczyło. Można też wytknąć, że wirtualni przeciwnicy potrafią w czasie wyścigu zachowywać się dziwacznie, gdy ni stąd ni zowąd mi odjeżdżali, aby chwilę później niemalże zatrzymać się na drodze.
Pewnie mógłbym tak więcej, ale nie chcę przynudzać młodzieży... Zasadniczo można włożyć najnowszy Need for Speed do szufladki ze średniakami - solidnymi grami, bez błysku geniuszu, gdyby właśnie nie ta frajda z grania, jaką, nie ukrywam, miałem. Wydaje mi się, że można tę samochodówkę rozważać jako prezent choinkowy dla dzieci, młodszych nastolatków bądź graczy "od przypadku do przypadku". Natomiast czy mogę polecić innym, starszym i hardkorom? Moim zdaniem, pojeździć można, pytanie chyba trzeba postawić inaczej: czy warto kupić w pełnej cenie już teraz? Może lepiej poczekać na obniżkę?
Giermasz - cotygodniowa audycja poświęcona grom komputerowym, zwłaszcza polskim. Prowadzą ją Michał Król i Kacper Narodzonek, a wspomaga ich Jarek Gowin.
Premiera nowego programu na stronie internetowej zawsze w sobotę, tego dnia w wersji skróconej usłyszeć ją można po godzinie 9 na antenie Radia Szczecin i Radia Szczecin Extra.