Pju, pju, pju. Headshot z blastera, wybiegam z bazy, w grupę szturmowców Imperium rzucam granat uwalniający potężną energię i przebijając się przez śniegową zaspę kątem oka dostrzegam kroczącego robota bojowego AT-ST. Będzie się działo... W tym czasie atakuje go nadlatujący X-Wing, więc używając jetpacka szybko zbliżam się do gigantycznego, opancerzonego AT-AT. Nie dając ostygnąć blasterowi przejmuję wieżyczkę obronną i ładuję ile fabryka dała. Niedaleko w kontrataku przebiega grupa żołnierzy imperium z samym szefem, Darthem Vaderem na czele, który sieje w naszych szeregach totalny chaos. Niestety ktoś zamówił nalot, więc moja przygoda w bazie Echo na planecie Hoth dobiega końca. Chwilowo...
Dokładnie 10 lat temu fani uniwersum Gwiezdnych Wojen zagrywali się w Star Wars: Battlefront, by w roku 2015 gra powróciła i natychmiast zdobyła serwery na całym świecie. Na wstępie muszę przyznać wprost. To raczej nie jest gra dla psychofanów Battlefielda, Call of Duty czy Counter-Strike'a. EA DICE postawiło na przystępność, by każdy, niekoniecznie zaprawiony w sieciowych bojach weteran, mógł szybko się odnaleźć i czerpać garściami przyjemność z obcowania z uniwersum Gwiezdnych Wojen. Dla wyjadaczy jest to opcja, dla fanów pozycja obowiązkowa. A jak wypadło Star Wars: Battlefront z 2015 roku?
Z sieciowymi strzelaninami mam problem. Praca, obowiązki ojca i męża oraz inne zainteresowania skrajnie ograniczają mi możliwości grania non stop przez kilka godzin. Zastanawiałem się, jak to będzie z Star Wars: Battlefront. Włożyłem płytę i już podczas instalacji gry mogłem Darth Vaderem wycinać w pień rebelianckie mięso armatnie. Miałem odpalić grę na chwilę, zobaczyć tylko co i jak, a poszedłem spać sześć godzin później. Następnego dnia scenariusz był podobny, kolejnego też i następnego.... Mimo, że jestem fanem uniwersum, lubię też strzelaniny, nie sądziłem, że Star Wars: Battlefront tak bardzo mnie pochłonie.
Tryby dla pojedynczego gracza można by praktycznie przemilczeć. Sieciowa strzelanina z widoku pierwszej lub trzeciej osoby, jaką jest Star Wars: Battlefront, fabułę traktuje jako zło konieczne. Jest przydatny samouczek, bo do opanowania są chociażby pojazdy latające i kroczące. Jest też możliwość rozegrania partyjki z kumplem lub komputerem i to nawet na dzielonym ekranie. Za to EA Dice należą się brawa. I to w sumie tyle, jesli chodzi o nazwijmy to tryby fabularne, posiadające tak naprawdę strzępki fabuły. Przyszedł czas na danie główne czyli rozgrywki sieciowe.
Dziewięć dostępnych trybów gry podzieliłbym na dwie najważniejsze grupy. Te w które się gra i te dodatkowe, do których zagląda się tylko z ciekawości. Star Wars: Battlefront to przede wszystkim Supremacja i znany z bety Atak AT-AT, gdzie 40 graczy walczy o przetrwanie. Najwięcej dzieje się w tym drugim, gdyż można w nim zasiąść za sterami robotów kroczących lub też podbijać podniebne przestworza. Przy odrobinie szczęścia można też wcielić się w bohatera specjalnego - Hana Solo, Luke'a Skywalkera czy księżniczkę Leię lub po ciemnej stronie mocy Bobę Fetta, Dartha Vadera i Imperatora.
Jest to pewna odskocznia, choć przyznaję, że najlepiej grało mi się postaciami strzelającymi. Właśnie dla nich dedykowane są dwa kolejne tryby - Łowy na Bohatera oraz Bohaterowie i Złoczyńcy. Niestety wypadają one średnio. W pierwszym grupa graczy próbuje zabić główną postać, a ten kto go wykończy wciela się w jego skórę. W drugim jest to pojedynek wszystkich bohaterów, uzupełnionych mięsem armatnim w postaci zwykłych żołnierzy. Oba tryby niestety dość szybko się nudzą.
Star Wars: Battlefront uzupełnia tryb podniebnych pojedynków Eskadra oraz naziemna walka dwóch stron - Potyczka. Oba dla dwóch drużyn po 10 graczy w każdej. Tak jak latanie X-Wingiem czy Tie Fighterem mnie nudziło, tak zmagania ze zwykłymi żołnierzami odpalałem dość często. Całość uzupełnia wykradanie Ładunków, przejmowanie kapsuł w trybie Strefa Zrzutu czy Pogoń za Driodami - zagrałem kilka razy i wymazałem z pamięci.
Pomysłowo rozwiązano sprawę uzbrojenia. Broni jest niewiele, odkrywa się je z czasem wraz ze zdobywanymi kredytami, ale blastery odczuwalnie różnią się od siebie. Są też karty, umożliwiające czasowe dysponowanie dodatkowym uzbrojeniem lub umiejętnościami. Podczas walki dostępne są tylko trzy rodzaje, więc trzeba dokładnie przemyśleć wybór granatu, broni wspomagającej czy sprawności. Zwłaszcza te ostatnie dają sporą przewagę, od czasowego nieprzegrzewania się broni - bo w blasterach amunicji przecież brak - poprzez lepszą celność, strzały przenikające osłony czy też przydatnego jetpacka. Jest ich kilkadziesiąt i każdy na zasadzie prób znajdzie swoje ulubione zestawy.
Plusem nowej odsłony Gwiezdnych Wojen są pełne serwery, duża ilość akcji, tempo i świetnie wykonana oprawa graficzna i muzyczna. Czy to zalesiony księżyc Endor, śnieżna baza na planecie Hoth czy pustynna Tatooine, wszystko wygląda olśniewająco. Map co prawda jest niewiele, ale na początku grudnia EA Dice dorzuca kolejną planetę – Jakku.
Co prawda narzekam, że w Star Wars: Battlefront respawny - czyli pojawianie się gracza na mapie - są kulawe, gdyż gra potrafi wyrzucić gracza na sam koniec lokacji, gdy akcja jest na samym jej początku. Do tego totalny chaos przeprowadzanych akcji - każdy gracz sobie blaster skrobie, ale i tak jest świetnie. Dawno nie grywałem w sieciowe strzelaniny i muszę przyznać, że nowa odsłona Battlefronta jest po prostu rewelacyjna. Katuję ją codziennie, od dnia premiery i wciąż mi się nie nudzi. Jeśli więc jesteś fanem przyjemnych, niewymagających bycia weteranem gatunku strzelanin i do tego uwielbiasz to uniwersum, nie zastanawiaj się ani chwili. A ja lecę rozegrać jeszcze jedną partyjkę, nim Andrzej wlepi mi kolejną grę do recenzji.
Giermasz - cotygodniowa audycja poświęcona grom komputerowym, zwłaszcza polskim. Prowadzą ją Michał Król i Kacper Narodzonek, a wspomaga ich Jarek Gowin.
Premiera nowego programu na stronie internetowej zawsze w sobotę, tego dnia w wersji skróconej usłyszeć ją można po godzinie 9 na antenie Radia Szczecin i Radia Szczecin Extra.