Zombie opanowały świat. Były świetne filmy, interesujące komiksy, wciągające książki, przydługie seriale, ale i branża gier wideo ma swoich przedstawicieli. Jednym z ważniejszych graczy na tym poletku jest rodzimy Techland, który wybił się rewelacyjnym Dead Island, a w roku ubiegłym kontynuował temat nieumarłych w docenionej na zachodzie, jednej z najlepszych polskich gier ubiegłego roku - Dying Light. Niedawno wydany, pierwszy dodatek The Following wywraca świat gry do góry nogami i spełnia wszystkie wymagania, jakie postawić może gracz po przejściu wersji podstawowej.
[Grę do recenzji dostaliśmy od wydawcy firmy Techland]
GIERMASZ-Recenzja Dying Light: The Following
Twórcy Dying Light dokonali doskonałego wyboru, przenosząc akcję dodatku The Following na obrzeża miasta Harran, głównej areny działań gry podstawowej. Dzięki temu nie tylko poznajemy nową historię, bo zakończenia zdradzać Wam raczej nie będę, ale też pozwoliło to na wprowadzenie kilku znaczących nowości, które diametralnie zmieniają zasady gry. Przypomnę tylko, że akcja Dying Light dzieje się w zamkniętym mieście, pełnym budynków, różnego rodzaju zabudowań i miejsc spotykanych w każdej metropolii. Idealnym świecie dla parkourowców, ludzi, którzy do perfekcji opanowali sztukę przemieszczania się, pokonywania przeszkód w najbezpieczniejszy, najprostszy i najszybszy sposób. Dodatek The Following to jednak zupełnie inne doznania.
Rok po premierze, główny bohater serii Kyle Crane wydostaje się z miasta, by sprawdzić informacje o ludziach, którzy podobno są odporni na infekcję zombie. Chodzi o wyznawców tajemniczego kultu Matki. Lecz by poznać skrywane przez nich sekrety, trzeba zdobyć ich zaufanie, co wcale nie jest proste. Problemy mieszkańców są najczęściej przyziemne: brak wody, zagrażające im gniazda zombie - zwanych zarażonymi czy eliminacja miejscowych bandytów. Co ważne, zadania poboczne są ściśle związane z głównym wątkiem gry, dzięki temu fabuła cały czas idzie do przodu.
Dodatek The Following przewraca Dying Light do góry nogami. Świat jest olbrzymi, ale zabudowań jest tu jak na lekarstwo i można praktycznie zapomnieć o bieganiu. Podstawą jest terenowy samochód buggie. Jest to dość ryzykowne zagranie twórców, którzy z podstawowej czynności w grze, zrobili mało znaczący dodatek. Tak, biegania jest tu jak na lekarstwo, za to przemierzanie bezdroży uzbrojoną terenówką zajmuje większą część czasu. Ale ile przy tym zabawy!
Buggy można rozbudować na wiele sposobów, a wszystko jest do odblokowania na nowym drzewku rozwoju. Zgubić pościg pozwolą m.in. miny, dostępne są też ulepszenia silnika czy turbo, ale najwięcej radości dają śmiercionośne bronie, którymi eliminujemy setki zarażonych. Można ich oczywiście rozjeżdżać, ale w ręce gracza wpada też miotacz ognia, ultrafioletowy reflektor czy elektryczna klatka bezpieczeństwa. Ofiary liczone są w tysiącach. Oczywiście nie jest tak, że gracz może wszystko, a zombie stanowią tylko mięso armatnie. Znaczy zwykli zarażeni zagrożenie stanowią tylko podczas postoju, za to pojawiają się też jednostki szybkie lub skuteczne w nocy. Z nimi nie ma już tak łatwo.
Skupiając się na nowościach w The Following, jest trochę niewystępujących w Dying Light broni, z czego najlepszą jest bezapelacyjnie kusza. Ciche ściąganie zarażonych bez podnoszenia alarmu jest na wagę złota i na głowę bije dostępny w podstawce łuk. Wyjątkowo skuteczne i celne narzędzie eksterminacji. Przydaje się zwłaszcza podczas nocnego czyszczenia siedlisk zombie, które także pojawiają się po raz pierwszy.
Dying Light: The Following zachwycił mnie też wykonaniem, dając odpocząć zmysłom od zatłoczonego budowlami Harran. Nie żebym narzekał, bo podstawowa wersja gry jest świetna wizualnie, za to harrańska wieś pokazuje kolejny pazur. Zielone łąki, rwące rzeki, wielkie połacie bezdroży przechodzące w podmiejskie slumsy i stare malownicze miasto nad brzegiem morza. Czego chcieć więcej?
The Following można uruchomić niezależnie od gry głównej, która jest wymagana, choć potrzeba jest już doświadczona postać, czyli przydaje się ukończenie podstawki. Z perspektywy czasu dziwię się, że Techland nie wypuścił tego jako samodzielnego dodatku. Gra broni się sama, jest świetna, rozbudowana, wnosi sporo nowości, a rozwiązanie w postaci zabawy samochodem terenowym mogłoby przekonać do zakupu wielu niezdecydowanych. Mnie przekonali do tego stopnia, że kupiłem sobie wersję rozszerzoną, zawierającą grę, wszystkie dotychczasowe dodatki i uaktualnienia. Stanęła na półce obok wersji podstawowej.
Giermasz - cotygodniowa audycja poświęcona grom komputerowym, zwłaszcza polskim. Prowadzą ją Michał Król i Kacper Narodzonek, a wspomaga ich Jarek Gowin.
Premiera nowego programu na stronie internetowej zawsze w sobotę, tego dnia w wersji skróconej usłyszeć ją można po godzinie 9 na antenie Radia Szczecin i Radia Szczecin Extra.