Znowu zginąłem - tym razem banalnie załatwił mnie kościotrup z siekierą, ten sam, którego pokonałem już wielokrotnie. Ale byłem zmęczony, nie zachowałem ostrożności i klops, straciłem to, co zbierałem przez ostatnią godzinę... Takich opowieści ludzie grający w Dark Souls III mają mnóstwo. Albo o tym, jak cierpliwie, raz za razem próbowali pokonać bossa - i znowu zgon, i znowu... W sumie banał. Jedno wiedzieć trzeba: twórcy, japońskie studio From Software gra w innej lidze niż pozostali. Grają w swojej lidze i jeżeli jesteś fanem gier - ogólnie, nie tylko RPG - nie możesz wręcz ominąć ich produkcji. A przynajmniej trzeba się z nimi zmierzyć. Poziom trudności jest legendarny, to prawda, ale - nie będę pierwszy który powtórzy ten apel - po kilku godzinach żmudnej nauki można zacząć czerpać przyjemność z gry. Ba, nie tylko przyjemność, a wręcz rozkosz. Dark Solus III, po prostu uwielbiam tę grę!
Grę do recenzji dostaliśmy od polskiego wydawcy firmy Cenega.
GIERMASZ-Recenzja Dark Souls III
Japończycy mają na koncie w sumie pięć takich produkcji. Wszystko zaczęło się od Demon's Souls. Jak niesie wieść gminna, Sony - bo to "ekskluziw" na PS3 - nie kwapiło się do wydania tego poza Krajem Kwitnącej Wiśni. Korporacja nie widziała potencjału w produkcji, w której po kilku godzinach grania możesz nie zrobić żadnego postępu. Ale fama się rozniosła, zachodni gracze importowali pudełka z Japonii, aż wreszcie świat hardkorowców rozkochał się w grze From Software. Reszta jest historią: kultowe już, i przez wielu uważane za najlepsze Dark Souls, dla niektórych kontrowersyjna acz w mojej ocenie dalej świetna "dwójka", genialne wręcz Bloodborne - i teraz kończące serię Dark Souls III. Zapewniam, że każda z tych gier jest warta Waszej uwagi.
Chociaż niewątpliwie dwie najnowsze są absolutnie najładniejsze graficznie: to Bloodborne i zrobione na tym samym silniku opisywane właśnie Dark Souls III. Ta gra wygląda świetnie - o ile gustujecie w dark fantasy, mrocznej wizji wzorowanej i wziętej z europejskiego średniowiecza, "podlanej sosem z demonów i innego tałatajstwa". Po prostu cudo.
Kilka słów, o co w tym chodzi... Ale jeżeli spodziewacie się, że wyłuszczę czarno na białym, kto jest dobry, kto zły, ba - kim jest nasz bohater i dlaczego wyrusza w swoją najeżoną niebezpieczeństwami podróż - to nic z tego. Jeżeli myślicie, że sam jednoznacznie wiem, co wydarzyło się w krainie Lothric, tak, że teraz wygląda jak jakaś piekielna dziedzina rodem z obrazów Hieronymusa Boscha - to nie, nie wiem. Mogę się jedynie domyślać. Oszczędna narracja jest znakiem firmowym gier From Software. Tak samo jest z Dark Souls III. Społeczność graczy mozolnie wyczytuje ze strzępków informacji, opisów broni, enigmatycznych dialogów historie, jakie kryją się za upiornymi, diabolicznymi scenami i krainami jakie oglądamy na ekranie.
I wiecie co - to jest świetne! W połączeniu z niezwykle sugestywną, mroczną, brudną scenografią, potęguje to tylko wrażenie niepokoju, nawet pewnego zaszczucia jakiego doświadczysz grając w Dark Souls III. To nie jest bohaterskie RPG, gdzie na białym koniu ratujesz świat i poślubiasz księżniczkę a lektor z odpowiednio basowym i radiowym głosem przeczyta i wyjaśni, o co walczysz. Tutaj przemierzasz wielkie dworzyska i strzeliste wieże - i widzisz ślady dawnej świetności, i pytasz sam siebie, co tu się wydarzyło? Są i mroczne podziemia i przeklęte bagna i wiele innych krain, w których niebezpieczeństwo czai się na każdym kroku. I cały czas będziesz się zastanawiać, jak wyjaśnić to, co rozgrywa się na twoich oczach.
Dark Souls III, wzorem poprzedników, zaprojektowane jest po prostu genialnie. Wielopoziomowe lokacje z mnóstwem zakamarków, sekretów - i skrótów, które potrafią bardzo ułatwić życie. O ile je znajdziesz. Spokojna eksploracja to podstawa. Z duszą na ramieniu i buzującą adrenaliną w żyłach przemierzasz lokacje. I giniesz. Giniesz wiele razy. Ta gra wymaga cierpliwości - szczególnie na początku przygody, gdy próbujesz tego doświadczenia po raz pierwszy. Pamiętam, że przy pierwszym kontakcie (jeszcze z Demon's Souls) także odbiłem się jak od ściany. Ale się nie poddałem i po kilku godzinach poczułem, że nawet jeżeli zginąłem, to jednak ja panuję nad grą a nie odwrotnie. Więc teraz, odpalając Dark Souls III, nie byłem już zagubiony - co nie znaczy, że nie raz, nie dwa, nie pięć wrogowie posłali mnie do piachu. Ale wstawałem, otrzepywałem się z pyłu i walczyłem dalej.
Nie chcę się bardzo rozpisywać o mechanice zabawy. Najsłynniejsze jest niewątpliwie zbieranie doświadczenia i "waluty" w grze. Za pokonanych wrogów dostajesz dusze, uzbierasz odpowiednio dużo, możesz na przykład wykupić lepszą zbroję bądź punkt doświadczenia aby ulepszyć postać. Ot, klasyka RPG. Ale - uwaga - dusz nigdzie nie zmagazynujesz, cały czas nosisz je przy sobie. Jak zginiesz, masz jedną, jedyną szansę na to, aby wrócić w to samo miejsce, "dotknąć" plamy krwi i je odzyskać. Ale jak znowu cię pokonają w tej drodze, uzbierane dusze przepadają, drugiej szansy nie będzie. Wyobraź sobie, jak to działa na emocje gracza - masz dużo "kasy", ale punktów zapisu jest nad wyraz mało, przed tobą jeszcze kawał lokacji do zwiedzenia w której nie wiesz, co cię czeka i czy nie stracisz tego, co z takim mozołem zbierałeś.
Zresztą, drogę musisz zapamiętać, bo w Dark Souls III - tak jak w innych wymienionych wcześniej grach - nie ma czegoś takiego jak mapa... Aha, nie zapomnę szoku, gdy grałem po raz pierwszy w prekursora czyli Demon's Souls. Wzorem innych gier RPG, gdy dostałem tęgiego łupnia, odpaliłem menu, żeby się w spokoju uleczyć, wszak zawsze wtedy gra pauzuje... I mnie zabili. Przykro mi, tutaj pauzy nie ma, nie zmienisz "w locie" zbroi czy nie wypijesz eliksirów. To znaczy możesz próbować, ale jeżeli akurat walczysz z bossem, no to sorry, powodzenia życzę. Takich "smaczków" jest więcej, odkryjesz je sam, he he...
Ktoś powie - no przecież tak jest właśnie w prawdziwym życiu. I tu bym upatrywał ogromnego sukcesu Japończyków z firmy From Software. Pomijając nawet fakt, jak bardzo spójne w niemalże każdym aspekcie są ich gry. Nigdy nie zapomnę - odwołując się znowu do mojego pierwszego doświadczenia z grą, prekursorem czyli Demon's Souls - jak bardzo zatopiłem się w tym tytule. Mówi się właśnie o współczynniku immersji w grach. Ja wręcz miałem wrażenie, że to nie jakiś ludzik, którym kieruję - tylko to ja sam jestem tam i z duszą na ramieniu próbuję przeżyć walki z okropnymi wrogami. A jak wyszedł na mnie boss wielkości czteropiętrowego budynku... Nie zapomnę tego szoku, jaki przeżyłem. W tym bym upatrywał też sukcesu Dark Souls III. Pisałem zresztą o tym w innej entuzjastycznej - a jakże - recenzji Bloodborne.
Poza tym, jest, owszem, trudno, ale cały czas jesteś ciekawy, co też nowego zobaczysz za rogiem, jaką lokację wymyślili, jacy to niezwykle pomysłowo zaprojektowani przeciwnicy i bossowie wejdą Tobie w drogę. Ciekawość pcha Ciebie graczu do przodu, chociaż po każdej śmierci bądź checkpoincie wrogowie pojawią się w tym samym miejscu - i tę drogę musisz sobie w pocie czoła "wyrąbać".
Strasznie się rozpisałem - na koniec słowo o absolutnie genialnie zaprojektowanym systemie walki. Nie, nie - tu nie ma listy czterdziestu ciosów, z cyklu "wciśnij trzy razy jeden przycisk a później dwa razy drugi to kopniesz z półobrotu". W Dark Souls III walki nauczyć się można całkiem łatwo i szybko. Sterowanie jest po prostu genialne, doskonale reaguje na ruchy gracza, nawet jak zginiesz, nie masz wrażenia, że gra Ciebie oszukała, "bo przecież wciskałem a nie odskoczył". Co to to nie - naprawdę masz wrażenie, że tam na ekranie jest istota z krwi i kości. Ot, taki unik, przewrotka - jak masz na sobie ciężką zbroję, to zapewniam, nie będziesz skoczny jak gazela. Przecież w życiu tak by było, prawda?
Dosyć, koniec - Dark Souls III jest świetne. Koniec, kropka. Oczywiście fani spierają się, która z wymienionych pięciu gier jest lepsza. Ja akurat uważam, że o gustach się nie dyskutuje, więc wartościować nie będę. Jak już graliście w poprzednie tytuły Japończyków ABSOLUTNIE nie powinniście się zastanawiać, tylko pędzić do sklepu, przejść grę - a później ewentualnie toczyć akademickie dyskusje o wyższości "jedynki" nad "trójką" czy Bloodborne - bądź odwrotnie.
A jeżeli jeszcze nie graliście, to spróbujcie dać szansę. Te gry mają, jak to się mówi, wysoki próg wejścia, ale jeżeli starczy Wam cierpliwości, żeby go przeskoczyć, nagroda za ten wysiłek będzie oszałamiająca.
Giermasz - cotygodniowa audycja poświęcona grom komputerowym, zwłaszcza polskim. Prowadzą ją Michał Król i Kacper Narodzonek, a wspomaga ich Jarek Gowin.
Premiera nowego programu na stronie internetowej zawsze w sobotę, tego dnia w wersji skróconej usłyszeć ją można po godzinie 9 na antenie Radia Szczecin i Radia Szczecin Extra.