Kiedy dowiedziałem się, że to właśnie mi przypadnie zrecenzowanie tej gry byłem do niej baardzo sceptycznie nastawiony. Nie ukrywajmy, tego typu tytuły nie należą ani do zbyt dynamicznych, nie mają też tak bardzo rozbudowanych scenariuszy, nie są też naszpikowane high-endową grafiką. No cóż, gdy po raz pierwszy odpaliłem ją na moim poczciwym piecyku, moim pierwszym skojarzeniem było... hej, przecież to zwykłe Farmville! Gra, którą za każdym razem starałem się omijać szerokim łukiem, a prosto nie było bo grał w to niemal każdy użytkownik Facebooka. No dobra, żeby nie trzymać was już dłużej w niepewności uchylę rąbka tajemnicy - dziś opowiem wam trochę o grze Stardew Valley. Stardew Valley to... no właśnie, ni to przygodówką, ni to rpg, ni to indyk... dla mnie to po prostu symulator farmera i kropka.
Grę do recenzji dostaliśmy od sklepu internetowego GOG.com
GIERMASZ-Recenzja Stardew Valley
Na samym początku gra wita nas krótką, niemą historyjką, z której dowiadujemy się, że nasz dziadek na łożu śmierci przekazał nam pewien list. Pozwolił nam go jednak otworzyć dopiero w momencie, gdy zdecydujemy się zerwać ze swoim obecnym stylem życia, a nie ukrywajmy, jest on strasznie monotonny. Jesteśmy po prostu korposzczurem, pracownikiem biurowym, który osiem godzin dziennie klepie niezliczoną liczbę liczb, literek i znaków na naszym korpokompie. Jednak w pewnym momencie mówimy sobie dość. Uderzamy pięścią w stół, mówimy szefowi co tak naprawdę od dawna o nim myślimy, wracamy po swoje rzeczy no i... na samym dnie szuflady znajdujemy zakurzony i ciągle nieotwarty list od naszego dziadka..
Z listu dowiadujemy się, że nieżyjący już nestor naszego rodu przekazał nam maleńkie poletko ziemi wraz ze starą, wiekową już chatką. I tak... Panowie i Panie jedziemy na wieś, aby rozpocząć karierę rolnika.
Szybko okazuje się, że Stardew Valley to jednak nie jest takie typowe Farmville. Dlaczego? A no dlatego, że oprócz pielenia grządek, podlewania roślin, zbierania owoców i warzyw możemy też... powalczyć i to naprawdę sporo. Tak, ja też mocno się zdziwiłem, kiedy eksplorując mapę trafiłem do jednej z nieczynnych już kopalń - a w niej spotkałem pewnego wędrowca. Ów bohater przekazał mi swój miecz i już wtedy w mojej głowie zapaliła się maleńka lampka! Hej! To tutaj też mogę spuścić komuś łomot? Czyli nie będę musiał tylko sadzić tego cholernego zielska? W mojej głowie natychmiast powstało mnóstwo pytań, na które dość szybko znalazłem odpowiedzi. Chwile później na dobre pogrążyłem się już w zaciekłej walce z małymi, zielonymi blobami, ot takimi kuleczkami z kisielu. No przynajmniej na takie wyglądają...
Tak więc sadzimy rośliny, zbieramy plony, potem to wszystko sprzedajemy, w międzyczasie walczymy z potworami, zbieramy to co z nich wypadnie i znowu sprzedajemy, zarabiamy kasę, kupujemy ulepszenia, zdobywamy doświadczenie i tak "w koło Macieju".
Czym większy mamy poziom tym bardziej zaawansowane konstrukcje możemy zbudować, a ich wachlarz rośnie wraz z upływem czasu. I tak zaczynami od prostych desek, płotów, przez piece do przetapiania minerałów i kamieni, po zbroje i pancerze. I to także nie koniec, bo możemy także zająć się np. hodowlą zwierząt i ptaków, krów czy kurczaków, ale także i połowem ryb. Nasza farma z czasem rośnie coraz bardziej, rozbudowujemy swój dom, budujemy zagrody, stodoły, obory i szklarnie. Ze zwykłego żółtodzioba stajemy się farmerem z prawdziwego zdarzenia.
Niestety wszystko to odbywa się w nieznośnym wręcz akompaniamencie muzyki. Boże, temu komuś kto ją skomponował, przytwierdziłbym na stałe do głowy słuchawki i puszczał w nieskończoność jego epoko "dzieło". Brrr. Musiałem to dodać, bo czasem po prostu nie idzie wytrzymać. Polecam przycisk MUTE. Ok... gdzie ja to skończyłem?
Aaa... oprócz ciągłego samodoskonalenia w Stardew Valley trzeba pamiętać także o utrzymywaniu dobrych stosunków z resztą mieszkańców wioski - a jest ich w sumie około 30. Każda z nich różni się od siebie, mają inne zajęcia i potrzeby. To właśnie oni zlecają nam różne questy i zadania - np. znajdź moją zgubioną siekierę, sprawdź co zalęgło się w starym budynku ratusza czy przynieś mi kilka kwiatów kalafiora. Jest ich naprawdę sporo i z czasem ich wykonywanie zaczyna męczyć - przynajmniej w moim przypadku. Oczywiście jak to w klasycznym RPG bywa, gra na tym nie poprzestaje, dodam tylko, że w Stardew Valley możemy nawet wziąć ślub i spłodzić potomstwo. Nieźle jak na grę indie, co?
Nie chcę zbytnio zdradzać wam całej fabuły Stardew Valley, ale zagłębiając się w ten świat dowiecie się co nieco o starożytnych cywilizacjach, potężnych, zawiłych i baaardzo głębokich podziemiach pod miasteczkiem i bezlitosnej i chciwej korporacji Joja, czy "Dżołdża", ale to już jak wolicie. No cóż, oczywiście dodajcie do tego dziesiątki godzin spędzonych na farmie i tak w skrócie prezentuje się Stardew Valley.
Sam osobiście spędziłem w tym świecie kilkadziesiąt godzin i pomimo tego, że za każdym razem mapa jest generowana losowo, to wiecie co, mi już chyba wystarczy. Niestety nie nauczyłem się przy tym ani trochę, jak zadbać o te błagające o litość roślinki na moim parapecie, ale nie uważam, żeby był to czas stracony. Stardew Valley to zabawa na długie godziny - gorąco polecam Wam sprawdzić się w roli farmera! Nawet jeśli wytrzymują z wami jedynie kaktusy. Cześć!
Giermasz - cotygodniowa audycja poświęcona grom komputerowym, zwłaszcza polskim. Prowadzą ją Michał Król i Kacper Narodzonek, a wspomaga ich Jarek Gowin.
Premiera nowego programu na stronie internetowej zawsze w sobotę, tego dnia w wersji skróconej usłyszeć ją można po godzinie 9 na antenie Radia Szczecin i Radia Szczecin Extra.