Gra zaczyna się jak dobry scenariusz Alfreda Hitchcocka. Mamy więc trzęsienie ziemi, a później jest „jeszcze gorzej".
Nie zdradzę fabuły, jeżeli powiem, że podczas uroczystości rocznicy śmierci cesarzowej na dwór wkracza, podająca się za jej siostrę, uzurpatorka. Dysponująca mocami magicznymi i wspierana przez mechaniczne wojsko przejmuje tron, zamieniając w kamień - i tu musicie wybrać - albo Corvo Attano, albo młodziutką cesarzową Emily, bo właśnie w tym miejscu gra daje nam wybór, kim będziemy kierować w dalszym etapie rozgrywki.
To bardzo ciekawy zabieg, bo w zależności od tego, kim pokierujemy w grze, będziemy mieli do czynienia z nieco różniącymi się dialogami i relacjami. Każda z postaci ma też do dyspozycji kilka różnych umiejętności i mocy. Już na wstępie dostajemy więc jasny sygnał, że to nie jest gra na jeden raz i po ukończeniu można zagrać innym bohaterem.
Dishonored 2 - podobnie jak w poprzedniej części - to gra w perspektywie pierwszoosobowej opakowana w oryginalną grafikę z charakterystycznymi bohaterami i trudnymi wyborami. Twórcy zadbali o to, byśmy poczuli ciężar podejmowanych decyzji. Te analizowane są po każdym rozdziale i wpływają na otaczający świat. Gra równocześnie daje nam wolną rękę. To, w jakim stylu wykonamy poszczególne misje, nie jest w żaden sposób dyktowane przez scenariusz. Można ją przejść nie robiąc nikomu krzywdy. Można też brutalnie przecierać sobie szlak, wykorzystując moce magiczne w połączeniu z tradycyjnymi "narzędziami perswazji", jak pistolety, kusze, czy miecze.
Sterowanie jest bardzo intuicyjne. Jeżeli dodamy do tego udany, polski dubbing - otrzymamy bardzo dobrą kontynuację pierwowzoru. Dishonored 2, to wciągająca, kilkunastogodzinna przygoda w klimatycznym Cesarstwie Dunwall, gdzie mechanika przeplata się z magią i transcendencją.
Gorąco polecam!