Postapokaliptyczna rzeczywistość odległej przyszłości prezentuje się ponuro. Stworzona przez człowieka sztuczna inteligencja zniszczyła ludzkość, mechaniczne zwierzęta opanowały świat, a resztki ludzi cofnęły się do prymitywnych czasów, gdzie łuk, włócznia czy proca są podstawowymi narzędziami przetrwania. I w tym miejscu wkracza gracz, który jako rudowłosa Aloy postanawia znaleźć odpowiedzi na wiele pytań pozostawionych bez odpowiedzi. Kim jest główna bohaterka wychowywana przez przyszywanego opiekuna, kim byli "pradawni", skąd wzięły się maszyny i co tak naprawdę spotkało świat. Fabuła zgrabnie rzuca gracza po rozległej mapie, gdzie poznajemy nie tylko innych ludzi, ale też wyjątkowe miejsca, często nawiązujące do wydarzeń sprzed wieków.
Horizon Zero Dawn to trzecioosobowy RPG akcji osadzony w otwartym świecie. Obszar gry podzielony jest tak naprawdę na strefy klimatyczne, różniące się praktycznie wszystkim. Od miejsc bujnie zalesionych z liczną zwierzyną, poprzez pełną mchu i porostów tundrę, skalisto-piaszczyste pustynie, ośnieżone góry i tereny wodne. Wszędzie tam znajdziemy ślady pradawnej cywilizacji, zniszczonej zębem czasu i skrywającej tajemnice. Prócz tego natrafić można na zaludnione wioski, opuszczone domostwa i Południk, największą ludzką siedzibę, Miasto Słońca. Obszar gry jest rozległy i pozytywnie zaskakuje wykonaniem. Nie tylko wygląda fantastycznie, ale jest pełen świetnych rozwiązań architektonicznych i drobnych szczegółów, które budują klimat opuszczonego przez Boga świata. Jest to jedna z najładniej wykonanych gier tej generacji konsol i śmiało mogę ją wymienić obok innych topowych tytułów marki PlayStation jak Uncharted 4, Bloodborne, The Last of Us czy Ratchet & Clank. Absolutna czołówka.
Aloy wychowywana przez przyszywanego opiekuna od małego uczy się sztuki walki, przetrwania we wrogim, pełnym zwierzęcych maszyn świecie. Sprawność fizyczna jest tu podstawą, którą opanowała do perfekcji. Przydaje się to w walce, bo ludzie nie stanowią wyzwania, za to wspomniane maszyny to już inna para kaloszy. Wszystkie wzorowane są na prawdziwych zwierzętach i nie tylko przypominają je z wyglądu, ale także zachowują się bardzo specyficznie. Dwunożne czujki są wypadkową psa pasterskiego i stojącej na straży surykatki. Krążą w okół stada maszyn, obserwują i w razie wykrycia wściekle atakują i bija na alarm. Biegun to takie bydło, które po czasie można dosiadać i przemieszczać się niczym na galopującym koniu. Lancróg przypomina strusia, Długonóg chodzącego ptaka, Bysior nosorożca, a Piłoząb tygrysa. Problem pojawia się, gdy na drodze stanie potężny i silny Behemot, gigantyczny Gromoszczęk czy najpotężniejszy i uzbrojony po zęby Uśmiercacz. Na całe szczęście jest możliwość rozwoju postaci, która obejmuje wszystkie interesujące nas obszary. Siłę ciosów, zwinność, bezszelestne poruszanie się, strzelanie z kilku strzał równocześnie czy zbieranie zasobów. Do tego dochodzą różnorodne bronie i ich modyfikacje. Podstawą są różnego rodzaju łuki, proce czy pułapki, uzupełniane przez mody zwiększające obrażenia czy dodające elementy ognia, mrozu czy porażenia prądem. Jest tego sporo, ale dzięki temu można przygotować broń skuteczną na każdego wroga. Ale walka to nie tylko frontalny atak. Ważne jest skradanie i ukrywanie się w trawach, dzięki czemu jest możliwość bezszelestnego zbliżenia się do maszyny. Cichy i skuteczny atak włócznią to jedno, ale po pewnym czasie dochodzi opcja dominacji. Wtedy to przejęta maszyna walczy po naszej stronie, a wesoło robi się, gdy opanujemy umiejętność panowania nad potężnymi wrogami. Wystarczy siedzieć cicho i obserwować morderczą, bratobójczą walkę. Sprawuje się to doskonale i potrafi odmienić losy z góry przegranej próby otwartego ataku.
Słowo akcja jest tu kluczowe, bo obejmuje nie tylko walkę, ale też liczne elementy platformowo-zręcznościowe. Stosowanie uników, doskonale opanowana wspinaczka, zjazdy na linie - Aloy jest w tym mistrzynią. Niedostępne tereny nie stanowią wyzwania, lecz często wiążą się ze znalezieniem odpowiedniej drogi. Nie ma znaczenia czy są to kilkunastopiętrowe ruiny drapacza chmur czy głębokie bazy pradawnych. Przydaje się to także podczas walki. Ostrzał z niedostępnej dla maszyny platformy czy ukrywanie się w skałach jest tu podstawą. Po co ryzykować, jak ukształtowanie terenu może i jest naszym atutem.
W pewnym momencie spostrzegłem się, że na liczniku pojawiła się trzydziesta godzina, a fabularnie jestem daleko w tyle. Jest to efekt bogactwa świata, bo do zrobienia jest tu mnóstwo pobocznych zadań. Od zwykłych misji dla ludności, poprzez odwiedzanie ruin pradawnych, naukę dominacji nad maszynami, polowania dla Loży Łowców, zbieractwo, po odkrywanie widokówek prezentujących wygląd świata sprzed lat. Co więcej, można z łukiem pobiegać za dzikami, szopami czy zającami, a zdobyte elementy przeznaczyć na rozwój możliwości związanych z bronią czy ubiorem. Jest tego od groma i tak jak nie lubię tego w RPG-ach, tak tutaj spisuje się to znakomicie.
Wojna między plemionami, zdrada, szantaż, wykluczenie, sukcesja władzy w królestwie, poznawanie kolejnych szczegółów upadku cywilizacji i dominacji maszyn, tajemniczy pradawni. To tylko namiastka tego, co oferuje Horizon Zero Dawn. Pomieszanie prymitywnych narzędzi z techniką wyszło doskonale i jest to murowany faworyt do tytułu najlepszej gry tego roku oraz absolutna czołówka gier na PlayStation 4. Kilkadziesiąt godzin na liczniku, napisy końcowe i bawimy się dalej. Mimo, że wyleczyłem się z grania pod trofea, jest to gra, w której pragnę zdobyć ich komplet. Jeśli ktoś kiedyś zapyta się Was o najlepszą grę na konsolę Sony, bez wahania możecie powiedzieć Horizon Zero Dawn, dzieło studia Guerrilla Games, warte każdej wydanej na nią złotówki.