... choć oczywiście wrogowie, mimo że złowrogim wyglądem są gdzieś na poziomie trzymiesięcznego króliczka, miniaturki stanowią realne zagrożenie. Atakują nas całymi falami, przez które trzeba się przedzierać, a na końcu zazwyczaj jest jakiś boss, czyli mega wielki stwór, który wymiata jaką maczugą czy mieczem. Tak mniej więcej wygląda cały mechanizm rozgrywki.
Oczywiście jest fabuła, która nawet sprawia wrażenie, że może nie do końca była pisana na kolanie w metrze w drodze do pracy. Jednak historia to tylko pretekst w sumie, żeby przebrnąć przez kolejne hordy przeciwników, zdobyć jakieś bonusy i doświadczenie dla postaci. Nasza drużyna jest czteroosobowa, a jej skład zmienia się w trakcie rozgrywki. Do tego sami dynamicznie możemy wybierać, w kogo teraz się wcielić.
Oczywiście postaci cały czas rozwijamy dodając im punkty w poszczególnych umiejętnościach i zdobywając nowe - rażenie błyskawicą, robienie młynka mieczami czy przyzywanie czegoś w rodzaju ognistego tornada. Co jakiś czas napotykamy również na specjalne medaliony, które pozwalają przyzwać jednego z potworów. Taki wezwany stwór będzie walczył po naszej stronie. A kiedy trafimy na przykład na medalion z golemem - jednym z tych wielkich potworów - to my kierujemy jego ruchami. Może nie jakieś odkrywcze, ale fajne rozwiązanie.
Walki są szybkie i bardzo efektowne. Przy większej liczbie potworów trudno czasem nawet zorientować się co dzieje się na ekranie i dlaczego nasz bohater dostaje wciry, skoro nawet go nie widzimy zza tych wszystkich rozbłysków i kupy przeciwników. No, ok. Łupie się bardzo przyjemnie. Kolejne fale potworów jakoś nie nudzą, choć niektóre misje nie grzeszą zbytnią oryginalnością. Przydałoby się tu więcej urozmaicenia. Niekiedy irytuje fakt, że brak tu miejsca na jakieś bardziej zaawansowane zagrania. Najczęściej po prostu wszystko się sprowadza do wciskania zwykłych ciosów i co jakiś czas uderzeń specjalnych, żeby trochę przerzedzić atmosferę i jedziemy dalej.
O dziwo, trochę się namęczyłem, żeby doprowadzić się do punktu znudzenia. Dragon Quest Heores II mnie zaintrygowała i przyciągała tym, co jeszcze przygotowali dla mnie twórcy. To absurdalny świat i nieco irytujący, na przykład przez niedostatki graficzne, bo świat gry wygląda raczej ubogo i prosto, albo przez głosy postaci, które sprawiają wrażenie źle zdubbingowanej kreskówki, ale mimo wszystko ma ona jakiś nieokreślony czar, który sprawia, że kolejne misje nie są mordęgą, a wyzwaniem, które podejmujemy z przyjemnością. Nawet jeśli do tej pory rozprawialiśmy się ze smokami, trollami i innymi orkami. Może nie zamieniłbym ich na podskakujące uśmiechnięte kropelki albo miniaturki Wesołego Diabła, ale Dragon Quest potrafi sprawić wiele przyjemności. A fani japońskich klimatów na pewno będą wniebowzięci.