Ok - oczywiście niebagatelną rolę, właściwie kluczową w Call of Duty - ma zabawa w strzelanie się wielu osób po sieci. Słyszało się nawet głosy, że kampanie dla jednego gracza zwłaszcza w ostatnich tytułach z serii, chociaż przyzwoite a chwilami naprawę fajne, to tylko przystawka do multi. Ale jednak uważam, że siłą zwłaszcza pierwszych odsłon była właśnie opowiadana historia. Oczywiście, w typowo amerykańskim, patetycznym stylu pełnym strzelistych aktów największego bohaterstwa w imię najwyższych ideałów.
W opisywanym Call of Duty WWII fabułę podano według sprawdzonej reguły. To tak naprawdę przeniesione ze srebrnego kinowego ekranu do gry doświadczenie pełne adrenaliny i nieustającej właściwie akcji. Nie czuję potrzeby, aby Wam o tym jakoś szczegółowo opowiadać. Oglądaliście, klasycznie, "Szeregowca Ryana", seriale "Kompania Braci", "Pacyfik" i tak mógłbym jeszcze trochę wymieniać? No to oglądaliście? No i wszystko jasne...
... naturalnie w grze mamy tę wyjątkową możliwość oglądać i uczestniczyć w tym niejako od środka. Call of Duty WWI jest oczywiście liniowe, żaden otwarty świat nam w kampani singlowej nie grozi. No dobra, są znajdźki - uogólniając, ze 3, słownie: trzy na poziom. Zabawne, że znowu miałem pewien "problem" przechodząc fabułę: jest tak idealnie liniowa (nie pierwszy raz w serii oczywiście), że wystarczy zboczyć odrobinę z wytyczonej przez twórców ścieżki, aby od razu dostać "po łbie". Chciałem Niemiaszków zajść z prawej - nic z tego, ginąłem od razu, bo według zamysłu scenarzystów miałem ich zajść z lewej, dzięki czemu odpalił się skrypt i akcja szła dalej. Nie czepiam się, raczej mnie to bawi, chociaż chwilami się człowiek frustruje "co jest, czemu nie mogę przejść dalej"? Ale, uczciwie mówiąc, gra nas naprowadza, słyszymy dajmy na to komunikat od towarzyszy broni, co mamy dalej robić. Tyle, że w ferworze walki czasami człowiek się zapędzi gdzie indziej.
Jak się w to strzela? Oczywiście niezmiennie to, powiedzmy, czucie broni w ręku, frajda z naciskania spustu jest na najwyższym poziomie. Sporo się pisze o powrocie do systemu apteczek zamiast automatycznej regeneracji pasku zdrowia postaci. Grając w Call of Duty WWII trzeba się więc mentalnie "przestawić", gdy się uda, w mojej ocenie to bardzo dobrze wpływa na doznanie gracza, pomaga "wcielić się" w odgrywane postaci żołnierzy na polu walki II Wojny Światowej.
Ok - to jeszcze wypadałoby kampanię singlową ocenić... No cóż: nie mam zastrzeżeń. Jedyne - może do siebie? To już chyba dla mnie nie te czasy, żeby zbierać szczękę z podłogi, o czym napisałem na samym początku tej recenzji. Ale nie słuchajcie zblazowanego dziennikarza, w kategorii "filmowość" i "adrenalina" Call of Duty WWII zgarnia zasłużone laury.
A co do multiplayera? W chwili kiedy piszę te słowa, wielu graczy wciąż ma problemy z działaniem serwerów. Gdy już się uda połączyć i wskoczyć do meczu? Gdzieniegdzie słychać narzekania, ale to wciąż stare, dobre Call of Duty i już widać, że chętnych do zabawy długo nie zabraknie.