Jeśli chodzi o te ostatnie, to prezentują dobry poziom, choć są troche nierówne. Raz jest łatwo, jakby gra przechodziła się sama, innym razem gracz może się zatrzymać na dłuższą chwilę, gdyż rozwiązanie nie jest banalnie proste. Co dla mnie jest plusem, a dla wielu może być minusem, Apocalipsis jest krótkie, grę można skończyć w kilka godzin. Przy dużej liczbie obowiązków życiowych jest to doskonała odskocznia na nudne wieczory.
W ślad za mroczną opowieścią o wyprawie na koniec upadającego świata idzie niesamowita oprawa graficzna. Twórcy szukali inspiracji m.in. w rycinach i płaskorzeźbach artystów europejskich z XV wieku, czy też w grach świetnego czeskiego studia Amanita Design, twórców takich perełek jak Samorost czy Machinarium. I to widać w specyficznej oprawie graficznej, która jest dużym plusem w zalewie dzisiejszych produkcji. W ślad za wyglądem idzie też oprawa dźwiękowa. Mroczna, niepokojąca, oszczędna. Przy pracach nad Apocalipsis brał tez udział Adam „Nergal” Darski, lider metalowego zespołu Behemoth, który został narratorem w polskiej i angielskiej wersji gry. Wyszło to poprawnie, choć głowy nie urywa. Jeden z utworów zespołu w nowej aranżacji jest też easter eggiem w grze.
Apocalipsis: Harry at the End of the World jest produkcja bardzo udaną, wciągającą i jak już pisałem, krótką. Pozostaje lekki niedosyt, mimo, że historia ma swój koniec. A nawet dwa, bo grę można ukończyć z negatywnym i pozytywnym zakończeniem. Twórca ma korzenie z branży filmowej i to widać na każdym kroku. Od ujęć, lokacji i budowy historii, po scenariusz, który przedstawia wciągającą opowieść o miłości i cierpieniu po jej utracie. Jeśli szukacie ciekawej gry na kilka godzin, lepszego wyboru w ostatnim czasie nie będzie.