Na pierwszy rzut oka Dragon's Crown Pro wygląda jak tak zwany beat'em up - czyli tak zwana "chodzona bijatyka". Gatunek świetność przeżywał zwłaszcza w czasach automatów do gier w latach 90-tych: idę zawsze w prawo - można było grać w kooperacji - rozprawiam się z kolejnym falami wrogów a poszczególne, powiedzmy, krainy wieńczył pojedynek z bossem. Obecnie gatunek beat'em up to raczej przyczynek do pełnych uwielbienia wspomnień weteranów pamiętających tamte czasy. I twórcy Dragon's Crown Pro bardzo sprytnie zagrali na tych sentymentach. Sam pamiętam, gdy zobaczyłem pierwsze zapowiedzi stwierdziłem, "nie, no muszę to mieć".
Ale... jest jedno wielkie "ALE"...
... bo chociaż mechanika samych starć jak najbardziej kojarzy się z "chodzonymi bijatykami", to tak naprawdę Dragon's Crown Pro jest klasyczną grą RPG. I to taką nastawioną przede wszystkim na grind - ciągłe potyczki z potworami i zbieranie "lootu" czyli coraz lepszych elementów zbroi, mocniejszych broni czy innych elementów ekwipunku.
Nie wdając się w szczegóły całej mechaniki rozgrywki, tu dochodzimy do bardzo ważnej kwestii i pytania na które musi sobie odpowiedzieć gracz przed zakupem. Mianowicie zabawa z Dragon's Crown Pro to frajda przede wszystkim dla miłośników zbieractwa a'la Diablo. Bo fabuła, umówmy się, jest tylko pretekstem do przemierzania jeszcze raz i jeszcze raz i jeszcze raz tych samych krain. Oczywiście twórcy zadbali o urozmaicenia, bo można odkrywać ukryte ścieżki, szukać sekretów, walczyć z opcjonalnymi bossami. Nie zmienia to faktu, że taka rozgrywka nie musi każdemu przypaść do gustu. Ale jeżeli lubisz spędzać dziesiątki godzin w lochach tylko po to, aby "przypakować" postać, poczujesz się w Dragon's Crown Pro jak u siebie w domu.
Czyli mamy owe, wspomniane na początku "plusy, które mogą być minusami i odwrotnie". Przyznam, że piszę to na podstawie własnych doświadczeń. Pierwsze wrażenie? Po prostu "WOW"... Ale po spędzeniu kilkudziesięciu godzin z grą i po pierwszym jej przejściu, okazało się, że tak naprawdę to tylko wstęp do kolejnych i kolejnych potyczek z coraz to mocniejszymi potworami. Przyznam, że w końcu odpuściłem, bo "wymaksowanie" tej produkcji wymaga poświęcenia naprawdę dużo czasu, a poczułem się jednak nieco znużony. Ale trudno to traktować jako zarzut do Dragon's Crown Pro, to tylko moje wrażenia, a wiem, jak wielu fanów ma taki model rozgrywki. Więc: co dla jednego będzie minusem, dla innego okaże się plusem - i odwrotnie.
Wyjaśnię może ten dopisek "Pro" w tytule. Pierwotnie Dragon's Crown zadebiutowało na PlayStation 3 i przenośnej konsoli PlayStation Vita - tam ją zresztą ograłem w dniu premiery. Wersję Pro przygotowano na PlayStation 4. Co tak naprawdę nie ma żadnego znaczenia... Ale jak to? - ktoś zawoła - przecież lepsza grafika i takie tam... No więc Dragon's Crown graficznie nie zestarzeje się... nigdy. Tak to jest z ręcznie rysowanymi grami, wyglądającymi jak ożywiona rycina z książki z baśniami dla dzieci. Więc po remasterze na konsolę obecnej generacji nie spodziewajcie się niczego nadzwyczajnego jeżeli chodzi o wizualia. Dragon's Crown Pro po prostu ma zachęcić nowych graczy. Ci, którzy już grali, mogą zaimportować swoją postać do tej wersji i bawić się dalej. Nie traktuję tego jako "skok na kasę gracza" - chyba wszyscy mamy oczy? - ale obiektywnie rzecz biorąc kupujecie właściwie tę samą grę.
Osobną kwestią jest to, czy "kupicie" wspomniany styl graficzny. Postaci rysowane, delikatnie rzecz ujmując, w specyficznym stylu, gdzie krasnolud ma mięśnie wielkości naszego uda, ciężkozbrojny wygląda jakby miał ze trzy metry... a czarodziejka (ech, czarodziejka) ma taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaki dekolt. Zawartość dekoltu też, hmm, jest odpowiednio przerysowana. I znowu: co dla jednego będzie plusem (tylko bez skojarzeń!), innego kompletnie nie przekona.
Wiecie co, na koniec mam propozycję: skoro przeczytaliście już ten tekst, odpalcie sobie trailery czy fragmenty rozgrywki udostępniane w necie. Jasne będzie, jak gra wygląda, a pamiętając o tym, co pisałem wcześniej a propos mechaniki zabawy w Dragon's Crown Pro, myślę, że będziecie sobie w stanie wyrobić zdanie sami. Fani kooperacji mogą "doliczyć" parę punktów na plus do swojej oceny. Bo, chociaż chwilami nieco chaotyczna, zabawa z innymi może się podobać.