Frostpunk, czyli zeszłoroczna produkcja polskiego 11 bit studios, odpowiedzialnego m.in. za This War of Mine, została wydana właśnie w wersji konsolowej. Co mnie bardzo ucieszyło ale ja cieszę się jak dziecko z każdej strategii wydanej na konsole, mimo tego, że nie każdą udaje się dobrze przenieść. Strategie mają ten problem, że pady nie sprawdzają się tak dobrze w zarządzaniu jak myszki i nie jest łatwo dostosować sterowanie tak żeby gracze nie wpadali w frustrację. Do Frostpunk na PS4 podchodziłam jednak z dużym optymizmem licząc na perfekcjonizm autorów i generalnie - nie rozczarowałam się. Ale są niewielkie "ale".
11bit studios robi swoje gry niestety za dobrze. Niestety dla samych siebie bo tym samym rosną oczekiwania i poprzeczka ląduje coraz wyżej. Dlatego też akurat od nich oczekiwałam czegoś więcej niż tylko sprawnego przeniesienia sterowania. Jeżeli dostosować sobie do własnych upodobań czułość kursora to faktycznie wszystko tu hula. Ułożenie opcji jest nieco inne, bardziej "konsolowe". Kamerą obraca się znacznie przyjemniej niż w wersji PC. Film autorstwa Platige Image robią jeszcze lepsze wrażenie. Ani nowym ani obeznanym już z Frostpunkiem graczom przestawienie się na pady nie powinno sprawić żadnej trudności. W tej wersji dostaliśmy też wydany już dodatek The Rifts wraz z Season Passa. Filmy autorstwa Platige Image robią jeszcze lepsze wrażenie. Wszystko jest fajnie pięknie ale...
Jak to się stało, że Frostpunk w wersji konsolowej nie pozwala nam na większe przybliżenie widoku? Chociaż odrobinkę? Nadal nie będziemy mieli szansy zajrzeć na ulice swojej steampunkowej zamarzniętej osady? Szczerze mówiąc pojawienie się bliższego niż na PC widoku brałam za pewnik. Zoomując na monitorze większym niż dwadzieścia kilka cali można odnieść wrażenie że mamy tu jakiś błąd. Coś się zacięło?
Tak, czepiam się. Ale tylko dlatego, że Frostpunk jest tak dobrą produkcją, że sam tort to za mało - potrzebna jest jeszcze wisienka a tej tutaj zabrakło.