Tak się złożyło, że "jedynki" nie recenzowałem na premierę, ograłem ją mniej więcej rok temu. Dlaczego o tym wspominam? Bo włączając NiOh 2, gdy po około godzinie przypomniałem sobie większość mechanik tej gry, poczułem się jak na "starych śmieciach". I wcale mi to nie przeszkadzało! Nawet to, że część elementów lokacji jakbym już wcześniej widział. Z drugiej strony: no przecież feudalna Japonia wieku XVI wyglądała jak wyglądała, trudno tu wymyślić koło na nowo. "Dwójka" jest twórczym rozwinięciem tego, co Team Ninja zaprezentował w poprzedniej grze. Plansze, patrząc jako całość, w kontynuacji są jednak ładniejsze, a niezmiennie pomysłowo zaprojektowane, gdy co jakiś czas znajdujemy ukryte przejście albo odblokujemy skrót do bossa. Dodano też całkiem sporo nowych przeciwników do już znanego z "jedynki" bestiariusza.
Najistotniejszy jest tu oczywiście system walki. Historia - no jest, całkiem ciekawa, ale to tylko dodatek ("zabijcie mnie", fabuły z "jedynki" praktycznie nie pamiętam, za to niektóre starcia jak najbardziej). NiOh - obie części - mianowicie w kwestii mechaniki rozgrywki są twórczym rozwinięciem tego, co dało nam słynne studio From Software. Czyli ich wymagające RPG akcji spod szyldu Dark Souls. Być może słyszeliście, jeżeli nie, to pokrótce wyjaśnię, że w takiej produkcji zabić może nas każdy oponent, nawet ten wydawałoby się najsłabszy. Złe wyczucie uniku, nieodpowiedni timing w wyprowadzaniu ciosów - i nadziewamy się na zabójczą kontrę. Znam opowieści graczy, którzy niemalże ze łzami w oczach mówili, że przez kilka godzin zabawy nie zrobili żadnego postępu! Jeżeli jesteście fanami "soulsów" a jakimś cudem nie graliście w NiOh - koniecznie spróbujcie. Oczywiście nie mam stuprocentowej pewności, czy Wam "wejdą", bo przygody samuraja w recenzowanej produkcji mają jednak nieco inny "feeling" niż "soulsy", ale to chyba najlepsza tego typu gra nie od "ojców gatunku". I macie ekstra bonus, bo warto odpalić sobie wtedy najpierw "jedynkę", żeby w pełni docenić to, co rozwinęli twórcy w "dwójce".
Nie chcę - ba, nawet nie mogę, bo radiowa recenzja nie może być za długa - więc nie będę się wdawał w zawiłości mechaniki walki i porównywanie, co dodano w stosunku do "jedynki". System NiOh 2, rozwinięcie tego, co widzieliśmy w "jedynce" - ten system jest doprawdy potężny. To nie tylko same starcia gdy możemy wybrać chociażby spośród trzech szermierczych postaw, ale i crafting, tona różnych fantów, broni czy pancerzy. A i mamy też dodatkowe aktywności w dojo, drzewko umiejętności pasywnych i aktywnych, osobno dla każdego rodzaju broni, zyskiwane tytuły i korzyści z tym związane, moce duchów opiekuńczych czy impuls Ki który musicie koniecznie opanować! - no jak widzicie, długo mogę wymieniać, bo to doprawdy rozbudowany system RPG.
W "dwójce" dodano parę fajnych "gadżetów" do tego co już poznaliśmy. Na przykład - to fabularne rozwiązanie - fakt, że nasz niemy bohater jest pół-człowiekiem, pół-yokai, oznacza, że dostajemy ekstra możliwości związane z używaniem nadludzkich mocy prowadzonego przez nas samuraja. Wspomniałem o impulsie Ki, jako mechanice KONIECZNEJ do nauczenia - w "dwójce" dochodzi do tego jeszcze "kontra rozprysków". Bez wdawania się w szczegóły - naprawdę udało się twórcom dodać coś interesującego do tego, co już znaliśmy.
Co ciekawe, NiOh 2 może być nieco łatwiejsze od poprzednika. Mianowicie grając on-line możemy przyzywać pomocników - rozwiązanie znane ze wspominanych "soulsów" chociażby. Co prawda w walkach z bossami nie zachowują się jakoś ultra-inteligentnie, ale pełnią ważną funkcję przynęty. Chociaż - zabawne - że gdy wyłączyło mi internet w domu, gra przeszła na tryb "offline" - i gdy wcześniej głosy miały angielski dubbing, to zmieniło się na japoński. A że ja wolę w języku samurajów, to jakoś bardzo mocno dodatkowymi pomocnikami sobie gry nie ułatwiałem. Choć także są, acz jest ich zdecydowanie mniej.
I zapewniam, że dostaniecie w kość. Jak wspomniałem - gdy z "jedynki" fabuły nie pamiętam - to dajmy na to jedno ze starć w łaźni, nad którym męczyłem się długo - oj, to zapamiętałem. I podobnie jest z "dwójką". Już w pierwszej misji (drobny spoiler) jest tak: idziesz ścieżką, jeden "łatwiejszy" przeciwnik - i ni stąd ni zowąd wpadamy na jakieś wielgachne monstrum z jeszcze większym ostrzem w dłoni. Jeden cios, dziękuję, pozamiatane... Dla "soulsów" nie jest to nic nowego - ale nie jeden "odbił się" jak od ściany od takiej produkcji. O tyle to niesprawiedliwe dla tych gier (paradoks), że właśnie początek jest tu szczególnie trudny. Być może dalibyśmy radę, ale frustracja nie raz zwycięża, poddajemy się, odkładamy pada w kąt. Tymczasem, gdy opanujemy jakoś podstawy, gdy zaczniemy wygrywać coraz to kolejne starcia, gdy - wszak to RPG - wykupimy kolejne punkty do siły, kondycji i tak dalej, a i coraz potężniejszą broń będziemy dzierżyć, odziani w coraz lepsze pancerze - wtedy okaże się, że wcale ten NiOh 2 - czy "soulsy" - takie straszne. Oczywiście wiele tu zależy od naszego naturalnego refleksu i zręczności oraz spostrzegawczości.
Ba - ja nie uważam siebie za jakiś szczególny talent. Ginę stanowczo zbyt często, a i na przejście gry potrzeba mi znacznie więcej czasu niż najlepszym. Może dlatego, że nie jestem z natury zbyt cierpliwy, a - ogólnie mówiąc - "soulsy" jednak cierpliwość premiują. Ale właśnie dzięki systemowi rozwoju postaci można nieco, hmm, "oszukać" - "podfarmić" punkty, "dopakować" postać i nieco sobie życie ułatwić. Zresztą, na marginesie, gdy "ojcowie gatunku" z From Software w swoim najnowszym Sekiro: Shadow Die Twice postawili przede wszystkim na zręczność palców (rozwój postaci nie jest tak istotny), to doprawdy momentami rwałem włosy z głowy z bezsilności - aż "uwalczyłem".
Ta recenzja już jest za długa, a mógłbym właściwie drugie tyle napisać. Podsumowując - to o czym już wspomniałem - fani "soulsów" nie powinni się zastanawiać, jeżeli jakimś cudem jeszcze serii NiOh nie poznaliście. Usprawiedliwieni są tu tylko ci z Was, którzy nie mają PS4, to ekskluzywne tytuły dla tej konsoli. Naturalnie także ci, którym pierwszy NiOh się podobał, są proszeni w trybie pilnym do sklepów po "dwójkę".
A jeżeli nigdy nie próbowaliście swoich sił z tym gatunkiem? W NiOh 2 dostaniecie naprawdę urokliwą wizję feudalnej Japonii na dobrze zaprojektowanych całkiem sporych planszach. Wypełnionych dziesiątkami przeciwników. Trudnych przeciwników. Wiele razy zginiecie, ale wiele razy poczujecie ogromną satysfakcję, gdy poradzicie sobie ze starciami, które wydawały się "nie do przejścia". I będziecie chcieli więcej. Niektórzy narzekają trochę, że tak naprawdę "dwójka" jest "tylko" rozwinięciem tego, co już zobaczyliśmy w pierwszym NiOh. Tak jest, jak najbardziej - i WCALE mi to nie przeszkadza!