The Knight Witch to metroidvania jedyna w swoim rodzaju. Ma swój oryginalny styl, co jest dużym plusem tej produkcji. Główna bohaterka lata i w ten sposób przemierza świat gry. Fabularnie nasz rodzinny dom został zaatakowany przez złe siły i musimy uratować naszego partnera. Który zniknął w dziwnych okolicznościach. Może to niezbyt skomplikowane, ale historia w tym tytule nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie, jest dodatkiem do pokonywania kolejnych hord przeciwników i skillowania lokacji.
Bo umiejętności szybkiego, celnego strzelania i doboru umiejętności przydadzą się tutaj i to bardzo. Skoro jesteśmy przy atakach, to warto wspomnieć o systemie walki. Korzystamy z mocy głównej bohaterki, które odzwierciedlają różne karty. Jedne to śmiercionośne ostrza, inne to wystrzały niczym z armaty. Mamy ataki pojedyncze, ale też obszarowe. Każdy znajdzie coś dla siebie. Pokonując kolejne lokacje odblokowujemy umiejętności czarodzieja oraz rycerza. Te pierwsze odpowiadają za to, jak często możemy używać zaklęć oraz z jakim efektem. Drugie to nic innego jak podstawowe ataki, które wraz z postępem w grze ewoluują.
Rozwijamy postać w specjalnie oznaczonych do tego kapliczkach - coś na wzór bonfire z serii Souls. I to bardzo dobre rozwiązanie. Nie przejmujemy się zbytnio gapieniem się w drzewko umiejętności, tylko pokonujemy dany etap, żeby później przysiąść na dwie, trzy minuty aby rozdać punkty. Te są bardzo ważne, bo w The Knight Witch najważniejszy jest odpowiedni dobór kart, do danej sytuacji oraz naszego stylu gry. Nie mniej, zawsze przyda się jakaś umiejętność defensywna - jak na przykład zasłony czy bariery, które dadzą nam odrobinę oddechu od ataków wroga. Ten wręcz zasypuje nas pociskami, przed którymi uciekamy niczym Neo w Matrixie. Gra jest bardzo myląca... na pierwszy rzut oka wydaje się przyjemną przygodówką... a po kilku minutach sprowadza nas ostro na ziemię. Tutaj cieszyłem się, że recenzowałem wersję na konsolę Xbox Series X, bo pad to podstawa grając w The Knight Witch. Nie wyobrażam sobie wykonywać tylu ewolucji, używać z taką intensywnością klawiszy - na przykład na klawiaturze komputera.
The Knight Witch to również wybory. Stajemy przed nimi po każdym wykonanym, większym zadaniu. Bo musimy opowiedzieć mieszkańcom naszej wioski o tym, co się dzieje na froncie walki z nieprzyjacielem. Możemy więc kłamać i budować tylko pozytywny obraz swojej osoby, albo mówić prawdę i budzić mieszane uczucia. Co to daje? Oprócz nastawienia mieszkańców wioski, zmieniających się linii dialogowych? A no to, że wiara cywili w naszą misję pozwala stać się naszej postaci silniejszą. Tylko jeżeli nam się nie powiedzie, to odczujemy wówczas tego jeszcze większe skutki.
Lizałem ściany, zaglądałem gdzie się da i ukończyłem The Knight Witch po 20 godzinach gry. To taki tytuł na tydzień, góra dwa tygodnie grania. Warto, bo to metroidvania na jaką nikt nie czekał, a która okazuje się strzałem w dziewiątkę. Dziewiątkę w skali ocen Giermaszu.
Ocena: 9/10