W Star Wars: Outlaws wcielamy się w złodziejkę i szmuglerkę Key Vess, której w życiu towarzyszy przesłodki zwierzak Nix. Wspomniana dwójka jest nierozłączna, gdyż umiejętności małego futrzastego czteronoga wykorzystywane są cały czas - ale o tym za chwilę. Po pewnym czasie pojawia się masa pobocznych bohaterów, z czego najważniejszym jest bojowy droid ND-5. Akcja osadzona jest pomiędzy wydarzeniami przedstawionymi w piątym i szóstym filmie - "Imperium kontratakuje" oraz "Powrót Jedi", lecz nie jest wymagane by znać ich treść. Tak, ta wiedza przydaje się, bo na drodze pojawia się kilka ikonicznych postaci, lecz nie jest to niezbędne. Key Vess działa sobie spokojnie w podziemiu, zajmuje się drobnymi zleceniami, aż do momentu pewnego włamania do posiadłości bardzo ważnej w świecie gry postaci.
Osadzenie akcji w tym czasie jest istotne, gdyż jest to okres rozkwitu Rebelii oraz przestępczych syndykatów, często powiązanych z potężnym Imperium. Pyke'owie, Szkarłatny Świt, Kartel Huttów na którego czele stoi obleśny Jabba the Hutt i Klan Ashigów. Początkowo są neutralni dla protagonistki, lecz wraz z wyborami, wykonywaniem zleceń dla konkretnych syndykatów, ich podejście do Key płynnie się zmienia. Dobre relacje oznaczają możliwość wejścia na ich teren, handlu i lepszych cen w sklepach, czy dostępu do unikalnych przedmiotów. Jeśli jednak relacje są beznadziejne, członkowie syndykatów natychmiast atakują bohaterkę, a większość aktywności i możliwości z nimi związanych jest zablokowanych. I to od gracza zależy, którą ścieżką podąży. Wielokrotnie to prowadzenie fabuły decyduje, jak będą wyglądąły te relacje, a trzeba pamiętać, że jest jeszcze rosnąca w siłę Rebelia i potężne Imperium, które w sumie każdego traktuje jak intruza. No i Key współpracuje raz z jednymi, raz z drugimi, a wszystko okazjonalnie przeplatane retrospekcjami ze wczesnych lat życia bohaterki.
Ale dość o fabule, bo Star Wars Outlaws to przede wszystkim akcja. Widziana zza pleców bohaterka ma do dyspozycji obszerny, pełen atrakcji otwarty świat. A tak naprawdę kilka, bo po początkowej sporej skalistej Tosharze, można polecieć Śmiałkiem - tak nazywa się nasz statek - na kolejne planety. Mroźne, małe, pełne zabudowań i zakamarków Kijimi, pokrytą gęsto zalesioną dżunglą wodnistą Akivę, czy wielkie i legendarne pustynne Tattoine. De facto przygody rzucają Key w rozmaite zakątki odległej galaktyki, ale to właśnie powierzchnie planet zapewniają masę atrakcji. Szybkie poruszanie się zapewnia grawitacyjny Ścigacz, którym można się też ścigać oraz odpierać wrogie ataki. Wtedy uruchamiamy specjalną umiejętność i można do wrogów strzelać z blastera. Jazda jest płynna, intuicyjna i po prostu wyjątkowo przyjemna. Kolejne ulepszenia i można skakać czy nawet jeździć po wodzie. Drogi są pełne pojazdów, a to ktoś podróżuje, a tu patrol, a tu handlarz jedzie z towarem. Jadąc na skróty trzeba jedynie uważać na przeszkody i zwierzęta, które nie zawsze pałają miłością do bohaterki.
Gdy jednak Key zejdzie ze ścigacza, gra pokazuje swój wielki pazur. Star Wars Outlaws oferuje multum atrakcji, misji, zadań pobocznych, zleceń, znajdziek, odkrywania wszelkiego rodzaju skrzyń z przedmiotami czy kredytami, szukania skarbów, robienia zadań od ekspertów, poszukiwań części do rozwijania pojazdów i blastera... Jest tego bez liku i po ponad 50 godzinach zabawy nadal nie miałem zrobionego wszystkiego. Fakt, że dużo zwiedzałem, wspinałem się na skały w celu odnalezienia jakiś ukrytych rzeczy, jadłem posiłki z futrzastym Niksem lub grałem w Kesselskiego Sabaka. Jest to rewelacyjna gra karciana, z prostymi zasadami, ale wciąga jak czarna dziura. Rozegrałem dziesiątki partii i wciąż nie miałem dość. Naprawdę, aktywności i atrakcji jest tu od groma i nigdy się nie nudzą. Można też obstawiać wyścigi fatierów, ale te polegają tylko na obserwacji gonitwy. No chyba, że ma się informacje o ustawionej gonitwie, wtedy można zarobić trochę kredytów.
Oczywiście dużo dobrego robią tu różnorodne misje. Rozbudowane fabularne, gdzie trzeba gdzieś się włamać, coś zdobyć, gdzieś się niepostrzeżenie dostać, kogoś zaatakować, a za wszystkim stoi bardzo interesująca fabuła. Również liczne misje poboczne, zlecenia dla syndykatów - wszystko obudowane świetnymi historiami, z których większość coś wnosi. Zwłaszcza miasta są ich pełne i przechadzając się po zatłoczonym targu co chwilę można spotkać kogoś z problemem do rozwiązania. Nawet stojąc przy barze w różnych lokacjach można podsłuchać rozmowę i np. wykraść schowany przez złodziei łup. Cudowne jest to, że przechadzając się obok stojących ludzi czy przedstawicieli różnych kosmicznych ras, sami nawołują i zaczepiają Key, proponując jakieś krótkie zadanie. Rewelacja. Miasta tętnią życiem, światy wydają się wypełnione aktywnościami i postaciami, bazami syndykatów czy posterunkami Imperium. Naprawdę jest co robić.
Najwyższy czas zająć się walką. A ta jest świetna, choć z małym minusem. Blaster grzeje się aż miło, posiada różne tryby ognia, a Key jest też biegła w walce wręcz. Chowanie się za osłonami, headshoty, likwidowanie energetycznych tarcz przeciwników, podnoszenie ich broni, latają różnego rodzaju granaty, wszystko wybucha, a wrogów bywa bez liku. Zwłaszcza, jeśli to Imperium. Ci mogą rozpocząć poszukiwania bohaterki i robi się gorąco. Rozwiązań jest kilka. Można wszystko przeczekać w ukryciu, skorzystać z imperialnego terminalu by wykasować status poszukiwanej lub przekupić skorumpowanego oficera ciemnej strony Mocy. Gorzej, gdy nabroiło się tak wiele, że trzeba poradzić sobie z oddziałem Szturmowców Śmierci. Są wytrzymali, mocno uzbrojeni i nie ma z nimi żartów. No jest pięknie. Można też postawić na skradanie, likwidację z ukrycia, hakowanie komputerów by np. wyłączyć osłonę czy kamery i ogólne ukrywanie się przed wykryciem. Wracając do wspomnianego minusa, tu często szwankuje inteligencja przeciwników. Dość łatwo się jest im ukryć, potrafią przejść obok i nie wykryć bohaterki, ba, można koło nich przejść niezauważenie, często też idą wprost na nas i stają się tarczą strzelniczą. Fakt, że jak jest ich kilku bywa gorąco, więc może twórcom chodziło o lekkie ułatwienie graczowi zadania.
We wszelkich sytuacjach przydaje się nasz towarzysz, zwierzak Nix. Początkowo potrafi przynosić łupy, rozpraszać przeciwników czy ich atakować, by łatwiej można było ich zlikwidować. Jednak wraz z rozwojem postaci, jego możliwości znacznie się zwiększają. Potrafi okraść wroga, uruchomić granat przy jego pasie, cos otworzyć, coś wcisnąć. Jest nieodzownym towarzyszem i wielką pomocą dla bohaterki. Sterowanie jego działaniami jest proste i intuicyjne, więc wykorzystywałem go przy prawie każdej okazji. Jest to bardzo ważna postać w grze, bez której wiele zadań byłoby niemożliwe do wykonania.
A to nadal nie wszystko. Gdy znudzi się zabawa na danej planecie, można wsiąść na Śmiałka i ruszyć na orbitę by szukać nowych wyzwań. Ukryte skarby, wizyty w kosmicznych bazach i przede wszystkim świetnie zrobiona kosmiczna walka. Bitwy są dynamiczne, wciągające, blastery się grzeją, lasery migają, a rakiety co chwilę eksplodują na przeciwnikach. Co jakiś czas jakaś misja, gdzie można kogoś ścigać, przed kimś uciekać, obronić się przed napadem kosmicznych piratów czy eskortować statek. Gdy i tu chcemy zmiany, włączamy hipernapęd i przenosimy się na kolejną orbitę i bawimy się dalej. Lub lądujemy na planecie i tam szukamy kolejnych licznych wyzwań i ekscytujących przygód.
Star Wars Outlaws wygląda świetnie. Światy są rozbudowane, różnorodne, fajnie zaprojektowane, wypełnione rzeczami do zrobienia, a miasta pełne szczegółów i przede wszystkie tętniące życiem. W Internecie krążą filmy porównujące wygląd bohaterki do tego, co było zaprezentowane w trailerach i błagam, nie sugerujcie się tym. Ok, twarz Key nie wygląda tak dobrze, ale mówimy o grze, gdzie 99% czasu patrzymy się na jej plecy, a ją w pełnej krasie widzimy jedynie w przerywnikach filmowych. Czy miałem jakieś błędy? Dosłownie kilka, zupełnie nieistotnych - a to przycięła się postać, a tak utknął statek czy lewitował przedmiot. Jak na tak rozbudowaną grę, jest to pomijalne i nie niszczy odbioru całości. Podobno na pecetach jest gorzej, ale ja grałem na PlayStation 5 i nie narzekam.
Na liczniku grubo ponad 50 godzin i nie mam dość. Świetna rozbudowana historia, masa zadań pobocznych, fani bohaterowie, kilka ikonicznych postaci i miejsc. No i ta filmowa muzyka, uwielbiam. Dla fanów Gwiezdnych Wojen, zwłaszcza tych lubiących przygodowe gry akcji, Star Wars Outlaws jest to pozycja obowiązkowa. Jak to napisał jeden z branżowych kolegów: Uncharted w świecie Gwiezdnych wojen. Oczywiście można by sporo poprawić, zwłaszcza oprawę graficzną w niektórych miejscach, mimikę postaci i synchronizację ust, bardziej wykorzystać świetną postać bojowego droida ND-5, może zmniejszyć liczbę przedmiotów w grze i poprawić trochę zagmatwany interfejs menu. Ale moje ponad 50 godzin z grą nie wzięło się znikąd, bo bawiłem i bawię się wciąż doskonale. Star Wars Outlaws to naprawdę udana gra z otwartym światem, masą aktywności i "heloł", to są Gwiezdne Wojny. Ocena: 9/10.