Naszym protagonistą jest Mervin, który mieszka z matką. Z pokoju wychodzi tylko w razie największej potrzeby, całe dnie spędza na graniu, co odbija się również na jego wyglądzie i posturze. Pewnego dnia mama Mervina ma dość tego, że syn pasożytuje na jej. W tym momencie zaczynamy poszukiwanie środków zarobku, aby nie wylądować z naszym pecetem poza mieszkaniem.
Sama symulacyjna część Nerd Simulatora według mnie jest niezbyt ważna. Na dobrą sprawę jest to łącznik między minigierkami, które są naszym sposobem na zarabianie środków. Te się różnią – od najprostszych zręcznościowych do, na przykład, malowania po samochodach, ale nie czekajcie na nic bardziej wyszukanego. Nawet gdyby wziąć coś, co wydaje się mogło by być trudniejsze, czyli (nie wdając się głęboko w szczegóły) na przykład hakowanie bazy policyjnej sprowadzone jest do roli zręcznościówki.
Ważna rzecz – to na ten moment jest early access. Może ja podczas rozgrywki nie uświadczyłem już błędów, ale trzeba powiedzieć, że za długo to teraz nie pogramy. Obecnie to jest bardziej dwie-trzy godziny, niż pełna gra, bo z tym różnie się czasem dzieje we wczesnych dostępach.
Jak przy early accessach mam w zwyczaju – od oceny się powstrzymam, ale ogólnie – rozumiem co twórcy mieli na myśli, lecz za bardzo mi ten tytuł do gustu nie przypadł. Parodystyczny sznyt i lekka komediowość jest zrozumiałym zabiegiem w tym tytule, ale do mnie to niezbyt trafia. Fabuła – na razie szczątkowa i jest tylko łącznikiem między różnymi minigierkami. Mam szczerą nadzieję, że pełna wersja trochę ten aspekt poprawi, a wachlarz wyzwań postawionych przed nami będzie większy.