Syryjska rządowa armia zdobywa kolejne dzielnice wschodniej części Aleppo. Tym samym żołnierze stopniowo wypierają rebeliantów z ich ostatniego bastionu. Obserwatorzy przewidują, że miasto już wkrótce znajdzie się pod całkowitą kontrolą rządu w Damaszku.
W ostatnich dniach armia prezydenta Baszara al-Asada systematycznie odbija kolejne dystrykty. Obserwatorzy szacują, że teraz pod kontrolą wojska jest już 70 procent dzielnic wschodniej części miasta.
Szacuje się, że w miejscach, gdzie trwają zacięte walki i bombardowania, jest teraz około 100 tysięcy cywilów. Wiele osób nie ma dostępu do wody, jedzenia i prądu. Po wschodniej stronie miasta nie działają szpitale.
Zachód próbował wynegocjować zawieszenie broni, aby pozwolić cywilom uciec z zagrożonych miejsc, ale na rezolucję ONZ w tej sprawie nie zgodziły się Rosja i Chiny. - Bardzo żałuję, że doszło do rosyjskiego weta, bo rezolucja pozwoliłaby rozpocząć zawieszenie broni w ciągu 24 godzin i uniknąć wojny totalnej - mówił w Brukseli szef francuskiej dyplomacji Jean-Marc Ayrault.
Tymczasem Rosja oskarża Stany Zjednoczone, że te stoją po stronie rebeliantów. Waszyngton odwołał bowiem zaplanowane na środę rozmowy z Kremlem w sprawie sytuacji w Aleppo. Amerykanie zaprzeczają, by torpedowali rozmowy w tej sprawie. Syryjska wojna domowa trwa już ponad pięć lat. ONZ szacuje, że kosztowała życie co najmniej 300 tysięcy ludzi.