Ograniczenie kompetencji, zawieszenie na jakiś czas sprawowanej funkcji - to były propozycje rozwiązania kompromisowego w sprawie wiceszefa Parlamentu Europejskiego Ryszarda Czarneckiego.
W czwartek szefowie wszystkich frakcji mają zdecydować, czy wniosek o odwołanie trafi na przyszłotygodniową sesję plenarną w Strasburgu. Chodzi o wypowiedź pod adresem europosłanki Róży Thun. Jej krytykę sytuacji w Polsce Ryszard Czarnecki porównał do działań szmalcowników.
W ostatnich dniach przewodniczący Europarlamentu konsultował się z szefami chadeków, socjalistów, liberałów, zielonych i komunistów i proponował inne rozwiązania zamiast odwołania Ryszarda Czarneckiego z funkcji wiceszefa Parlamentu Europejskiego. Rozmówcy Polskiego Radia informowali, że propozycja kary finansowej została natychmiast odrzucona przez szefów tych grup jako zbyt słaba. Później padła propozycja, by zawiesić Ryszarda Czarneckiego na jakiś czas i odsunąć od prowadzenia obrad w Parlamencie Europejskim i by ograniczyć jego kompetencje. Ale i tę propozycję szefowie grup politycznych ostatecznie w środę odrzucili. Uznali, że możliwe jest tylko odwołanie ze stanowiska.
Co więcej, jeden z urzędników w Parlamencie Europejskim powiedział, że ci, którzy chcą odwołania Ryszarda Czarneckiego zaproponowali też, by głosowanie nad wnioskiem było imienne. By w ten sposób zmobilizować swoje grupy do dyscypliny podczas głosowania. Niektórzy sugerowali, że w głosowaniu tajnym - a w takim wybierani są szefowie i wiceszefowie Europarlamentu - łatwiej o złamanie tej dyscypliny. O odwołaniu z funkcji kierowniczej w Parlamencie Europejskim decydują europosłowie większością dwóch trzecich głosów.