"Brexit" komplikuje sytuację Polaków na brytyjskim rynku pracy - ocenili goście magazynu "Radio Szczecin na Wieczór".
W opinii Bartłomieja Toszka z Instytutu Politologii i Europeistyki Uniwersytetu Szczecińskiego, po ewentualnym wyjściu Wielkiej Brytanii ze Wspólnoty obcokrajowcom będzie trudniej znaleźć zatrudnienie i prowadzić działalność gospodarczą.
- Polacy będą starali się wyczekać do ostatniej chwili. Natomiast niewątpliwie ich sytuacja będzie coraz trudniejsza. Coraz gorsza będzie ich pozycja na brytyjskim rynku pracy, a przede wszystkim - jak sądzę - stracą bardzo łatwy dostęp do zasiłków - uważa dr Toszek.
Jak tłumaczy dr hab. Marek Żurek z Instytutu Politologii i Europeistyki US, przestaną obowiązywać "cztery wolności rynku wewnętrznego Unii": nie będzie otwartego rynku pracy na Wyspach, wrócą też kontrole graniczne.
- Po ewentualnym wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej podejrzewam, że będzie trudniej podjąć tam pracę czy się osiedlić - mówi Żurek.
Z kolei ekonomista Uniwersytetu Szczecińskiego, dr Waldemar Aspadarec ocenia, że nie należy spodziewać się fali powrotów do Polski. Jak mówi, w Polsce są tak trudne warunki do życia, że nikt kto mieszkał na Wyspach nie będzie chciał tu wracać.
- Obywatele będący na Wyspach Brytyjskich będą rozważali Francję, Norwegię i inne destynacje. Niechętnie będą wracali do ojczyzny ze względu na ogromny fiskalizm państwa polskiego względem swoich obywateli, czyli po prostu na bardzo wysokie podatki - uważa Aspadarec.
W ubiegłotygodniowym referendum w sprawie ewentualnego wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej wzięło udział nieco ponad 72 proc. uprawnionych. "Brexit" poparło 52 proc. głosujących.
Brytyjski Narodowy Urząd Statystyczny podaje, że na Wyspach mieszka obecnie 790 tysięcy Polaków.
- Polacy będą starali się wyczekać do ostatniej chwili. Natomiast niewątpliwie ich sytuacja będzie coraz trudniejsza. Coraz gorsza będzie ich pozycja na brytyjskim rynku pracy, a przede wszystkim - jak sądzę - stracą bardzo łatwy dostęp do zasiłków - uważa dr Toszek.
Jak tłumaczy dr hab. Marek Żurek z Instytutu Politologii i Europeistyki US, przestaną obowiązywać "cztery wolności rynku wewnętrznego Unii": nie będzie otwartego rynku pracy na Wyspach, wrócą też kontrole graniczne.
- Po ewentualnym wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej podejrzewam, że będzie trudniej podjąć tam pracę czy się osiedlić - mówi Żurek.
Z kolei ekonomista Uniwersytetu Szczecińskiego, dr Waldemar Aspadarec ocenia, że nie należy spodziewać się fali powrotów do Polski. Jak mówi, w Polsce są tak trudne warunki do życia, że nikt kto mieszkał na Wyspach nie będzie chciał tu wracać.
- Obywatele będący na Wyspach Brytyjskich będą rozważali Francję, Norwegię i inne destynacje. Niechętnie będą wracali do ojczyzny ze względu na ogromny fiskalizm państwa polskiego względem swoich obywateli, czyli po prostu na bardzo wysokie podatki - uważa Aspadarec.
W ubiegłotygodniowym referendum w sprawie ewentualnego wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej wzięło udział nieco ponad 72 proc. uprawnionych. "Brexit" poparło 52 proc. głosujących.
Brytyjski Narodowy Urząd Statystyczny podaje, że na Wyspach mieszka obecnie 790 tysięcy Polaków.
W opinii Bartłomieja Toszka z Instytutu Politologii i Europeistyki Uniwersytetu Szczecińskiego, po ewentualnym wyjściu Wielkiej Brytanii ze Wspólnoty obcokrajowcom będzie trudniej znaleźć zatrudnienie i prowadzić działalność gospodarczą.
Jak tłumaczy dr hab. Marek Żurek z Instytutu Politologii i Europeistyki US, przestaną obowiązywać "cztery wolności rynku wewnętrznego Unii".